Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wcześniewstać.Maszsamolotosiódmej,więcoszóstej
musiszwyjechać.
Wcześniejniemiałemczasuodrzekłostro,
wrzucającdotorbykoszulę.
Uświadomiłasobie,żetoprawda,iugryzłasię
wjęzyk.Niechciałagodenerwować,aleniepotrafiła
pohamowaćwłasnejfrustracji.Nicgonieobchodziło,
żedopókionsięniespakuje,onaniebędziemogła
zasnąć.
Dlaczegoniepoprosiłeś,żebymcipomogła?
Zrobiłabymtozprzyjemnością.
Przecieżmówiłemci,żewyjeżdżam.
Takwestchnęłazeznużeniem.Aledopiero
wczorajpowiedziałeś,dokądipoco.
Kiedyśzawszewiedziała,dokądTomwyjeżdża
ioczymbędziemówił,azpakowaniajegorzeczy
uczyniłacałyceremoniał.Wybuchaliśmiechem,gdy
przykładałakrawatydojegotwarzyipotwierdzała
trafnośćwyborupocałunkami.Byłarówniedumna
zjegowyglądujakzdzieci.Ostatniojednakwyjazdy
zdarzałysięcorazczęściej;zawodowyprestiżTomarósł
iokolejnymwyjeździeczasamizapominałjej
powiedzieć;przypominałsobiedopierowtedy,gdy
czegośpotrzebował.Taksamobyłowczoraj:„Och,Eve,
mogłabyśsprawdzić,czywystarczymikoszulnaSan
Diego?”Samajużniewiedziała,czytoonaprzestała
śledzićjegoterminarz,czyteżonprzestałgoujawniać;
wiedziałatylkotyle,żeniespostrzeżenie,niewiadomo
kiedy,zacząłsampakowaćswojerzeczy.Leżaławięc
sztywnowłóżkuipatrzyła.
PozwólmiskończyćrzuciłobojętnieTom,grzebiąc