Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
anijednego.
Wniódoobszernego,wyłonegomarmurem
holu,zktóregonagóręprowadziłykręconeschody.
Dombyłgodnywłaściciela.
Ruszylinagórę.
Dokądidziemy?spytała,zaniepokojona.
Apteczkajestwmojejłazience.Marywyszła
pozakupy,więcnamjejnieprzyniesie.
Marytotwojadziewczyna?
Gospodynipoprawił.
Och…Długotumieszkasz?Pospieszniezmieniła
temat.
Dosyć.
Domjestwspaniały.Samgourządzałeś?
Zmałąpomocą.
Grzecznie,alewymijająco.
Przykromi,żezajmujęciczas.Napewnomasz
ciekawszezajęcia.
Jakjużmówiłem,byłemkiedyśratownikiem.
Rzeczywiście,jużotymwspominał.
AdamposadziłMięnabrzeguwanny.Zdawałsobie
sprawę,żespoddługich,czarnychrzęszielonejak
wiosennałąkaoczyokształciemigdałówśledząkażdy
jegoruch.Niemiałamakijażu,ajejurodawydawałasię
całkowicienaturalna.Podobałymusiędelikatnerysy,
ustawkształciesercaimiękkaskóraociepłym,
brzoskwiniowymodcieniu.
Poczekajchwilę,włożęcośiznajdęokulary.
WróciłwznoszonymT-shircieiokularach
wdrucianychoprawkach.Przygotowałpotrzebneśrodki