Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Jeannywnocyniemożezmrużyćokaitoniedlatego,
żesięprzejadła,ponieważmamazrobiłataksmaczną
kolację.Całyczasmyślio
nim.
Ojegosłowach.
Oprzeszywającymspojrzeniuciemnobrązowych
tęczówek.Cośwspotkanymdziśczłowiekuniedajejej
spokoju.Kojarzyjejsięzniespokojnymsztormem,myśli
rozbijająsięo
niego
.Kilkarazyprzewracasięzboku
nabok,wkońcuzasypia.
Budzisiępojakichśdwóchgodzinach,zegarcyfrowy
wskazuje,żejestpodwudziestejdrugiej.Iczujeczyjąś
obecność.Aprzecieżwpokojujestsama.Kładziedłoń
nasercu,awtedynaglesłyszy,jakktośoddycha.Jestjak
zamrożona.Ciepłyoddechmuskaodsłonięteramię.Chłód
przenikaciałoJeanny.Owładniętanagłąpanikąniepotrafi
sięruszyć.Kończynyprzyrosłyjejdomateraca,zimnypot
spływapoplecachikarku.Sercewyrywasięzpiersi.
Trzasksprawia,żepodwijapalceustópiwczepia
paznokciewrógatłasowejpoduszki.
Boże.Ajeślitoseryjnymorderca?Poruszasię,choć
wymagatoodniejnadludzkiegowysiłku,isięgawstronę
szafkinocnejznajdującejsięprzysamymłóżku.Wyczuwa
podpalcamizarysprostokąta.Poomackuprzesuwa
palcempoekranie.Manadzieję,żesiędodzwoni.