Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trenerniekumatemupodopiecznemu,żebytenczym
prędzejotrząsnąłsięzniekumania.Starałamsię
zdystansować,copolegałonaponownymułożeniusię
dosnu.
Wreszcienocudrękidobiegłakońca.
Pierwsze,cozrobiłampozerwaniusiębladymświtem,
tozalogowałamsięnasponsorskimportalu.Drugie
–sprawdziłamskrzynkęmejlową.
Możepoprostujestzapracowana?,przypuszczałam.
Wtygodniuniemazbytwieleczasunaosobistesprawy.
Odezwiesięjutroalbopojutrze.Aleprzecieżwtych
cholernychBieszczadach,wschroniskunaodludziu,
niełatwoozasięg.Dziewczyna,któramniezaprosiła
wjegoprogi,pracujetamnatyledługo,byostrzecmnie,
żemamsięniespodziewaćBógwieczego.
Cóż,jeślipoczekamnamejlaoddżokejkitutajiopóźnię
wyjazdojedendzień,nicsięchybaniestanie,
stwierdziłam.
Odczekałamkilkagodzin,wzięłamgłębokioddech
izadzwoniłamdogórskiejznajomej.
–Cześć,tuMagda.Nieprzyjadędzisiaj–powiedziałam
takimtonem,jakbymwłaśniespuściłanosnakwintę.
–Dlaczego?Stałosięcoś?–zapytałazaniepokojona.
–Nic,niemartwsię.Pakowałamsiędopóźna
izaspałam–wyznałamzeskruchą.–Zwiałmiautobus,
przepraszam.Wnastępnychmieliwszystkozajęte,
nocnyminiechcęjechać.Bałabymsiętaksama...
–Uznałam,żedobrzedodaćprzekonująceuzasadnienie.
–Janiemogę,alemiałaśpecha!Tokiedybędziesz?
–Przebukowałambiletnajutro,natęsamągodzinę.
–Mamdlaciebieradę:ustawsobiezpięćbudzików.