Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Billyskinąłgłową,aleniczegowięcejniedodał.
–Czyniemógłbyśbyćbardziejkonkretny?–zapytałFrank.–Czy
mówimyojakachpółnocnychczypołudniowych?
–Ajakietomaznaczenie?–zapytałBilly.–Chodzioto,żegdybymwie-
działcokolwiekotym,ktoprzygotowałtransport,niezapamiętałbymtego.
Zwłaszcza,jeślichodziłobyoludzi,którzyprzypadkiemmajądużąfarmę
pięćmilzamiastem,gdziemoglibyłatwosprawić,żektośzniknie.Ajuż
podwójniebymzapomniał,gdybytarodzina,którejwłasnościąjestfarma,
miaładługąhistorięnielegalnejdziałalnościibardzoniezdrowepoczucie
humoru.Nie,zdecydowaniepamiętanietakichrzeczyniesłużyłobyzdrowiu.
–Fatalnie–powiedziałFrankzuśmiechem.–Możewtakimrazie
następnymrazem–skinąłwkierunkumonet.–Zachęta,abyśwprzyszło-
ścipamiętałróżnerzeczy.
Coosiągnąwszy,FrankwstałiszybkimkrokiemopuściłEspressodo
potęgi.Skręciłwlewoiposzedłdalejulicą.NakońcuZaułkuTrzechBitów
mógłzmienićkierunekiskierowaćsięnafarmęCrannocków–jedynąfarmę
zgrubszaprzypominającąopisBilly’ego.
GdymijałWadliwyrejestr,zobaczyłcieńśmigającydopobliskiejalejki.
Zakląłpodnosem,aleszedłdalej.Oczywiściemiałjużogon;kapitannie
zachowałswoichodwiedzinwtajemnicy.
Jednak,gdyjużopuściłmiastoiznalazłsięnagruntowejdrodzeprowa-
dzącejdofarmyCrannocków,poprawiłmusięhumor.Billyniedałmuwiele,
alenawettakniewieleinformacjimogłooznaczaćróżnicęmiędzywydajnym
algorytmemposzukiwaniaawyszukiwaniemwyczerpującym.
12
ROZDZIAŁ2