Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZKOSĄLEPIEJNIEZACZYNAĆ
byłemprzekonany,żepłynniemówięwtymjęzyku.Na
tymsprawasięniezakończyła,bonastępnegodniapre-
zeszaprosiłmniedogabinetu:
-Czegosięnapiesz,Romeczku?Kawki,herbatki?
Amożeszampanapolać?-szydziłMarekPietruszka.
Akoledzyzszatnijeszczeprzezjakiśczasnazywali
mnie„Pompadour”.Wymyślilimiteżksywkę„Tahama-
ta”.Wedługnichmiałemprzypominaćtegoholenderskie-
goskrzydłowego.Taksamojakjabyłniskiiszybki,ale
wodróżnieniuodniegoniemamindonezyjskichkorzeni.
Chybażeoczymśniewiem.
Całeszczęściezrywalaminaboiskuradziłemsobie
dużolepiejniżzPompadourem.Byłemniesamowicie
pewnysiebie.PrzedmeczemzLechiąGdańskubzdu-
rałemsobie,żewyjdęnaboiskowbiałychtrampkokor-
kach.Odrazudostrzegłemnasobiespojrzenialechistów,
którzyewidentniepomyśleli,żejakiśdziwolągzabłądził
przypadkiemnaboisko.Zwyczajniemniewyśmiali,ale
taksięjakośzłożyło,żewygraliśmy1:0pomoimgolu.
Pomeczuzawiesiłemsobietrampkokorkinaramionach
ipowiedziałemtak,bymnieusłyszeli:
-Następnymrazemopierdolęichnabosaka!
KilkuzawodnikówLechiiodrazusięzagrzałoiruszy-
łodobitki,aleskończyłosiętylkonawyzwiskach.
Byłemprzekonany,żemogęwalnąćnabosakacałą
ligę.Jaktozwyklebywawtakichprzypadkach,życie
szybkosprowadziłomnienaziemię.Podczasjednego
21