Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Chybawrócędomojegopierwotnegoplanu.
Nadepnęłammunastopę,apotemzcałejsiłyuderzyłam
gołokciemwżebra.Udałomisięodskoczyćwtyłiterazstałam
naprzeciwmężczyznyzwyciągniętąręką.
–Albomizaufasz,albozacznękrzyczeć–uprzedziłamuczciwie.
Zerknąłnamnienieufnie.
–Jeślimniewystawisz,zabijęcię.
–Naprawdęzrozumiałamzapierwszymrazem.–Spojrzałam
wymownienanóż.Handarrozejrzałsiępokorytarzu,apotem
sprawniechwyciłmniepodłokiećizacząłprowadzićwstronęogrodu.
–Naprawdęsądziliście,żemójojcieczgodzisięnatakie
małżeństwo?–spytałamzniedowierzaniempotym,jakschowaliśmy
sięwcieniupłaczącejwierzby.
Handarczujnieobserwowałbiegającychwokółstrażników.Słońce
igrałowjegociemnychwłosach.Spojrzałmiwoczy.
–Aczemumiałbysięniezgodzić?
–Noniewiem.–Sarkazmwmoimtoniewybrzmiałgłośno.
–Chodzioto,żeniemamywielkiegopałacuimajątku?–spytał.
Przyjemniesięsłuchałojegogłębokiegogłosuzpółnocnymakcentem.
–Możeteżotytuł?–Wzruszyłamramionami.
Zaśmiałsię.
–Zapewniam,żemaminnezalety.–Dostrzegłamdwaostrekły.
Jegoludpiłowałsobiezęby,żebypodczaswalkimogłyposłużyć
zabroń.Gdyzauważył,gdziesiępatrzę,natychmiastzamknąłusta.
Stalszczęknęła.
–Odsuńsięodniej!–DorienpatrzyłzpogardąnaHandara.
Wdłonitrzymałuniesionymiecz.
–Spokojnie.Onnicminiezrobi–powiedziałamłagodnie.–Tylko
sobieturozmawiamyotym,jakgobezpieczniewyprowadzićzamury.
–Skądtapewność,gwiazdeczko?–spytałDorien,niespuszczając