Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
botakmiałnaimięichdyżurnymyszołap,alenigdzieniebyło
gowidać.Zapewnespałsamotniewswojejciepłejbudzie,nawetnie
zdającsobiesprawyztego,jakizniegoszczęściarz.
Jakontak…mógł?!Jakmógł?!wybełkotałaJustynapłaczliwie,
trzymającsięzagłowę.
Elkaniemiałazamiaruodpowiadać.Przemaglowałyjużtentemat
wzdłużiwszerz.
Zrobićciświeżejherbaty?spytałazrezygnowanymtonem.
Aniemaszwódki?Justynapowiodłapokuchni
rozgorączkowanymspojrzeniem.
Jejbiałkazaczerwieniłysięodpłaczu,powiekiopuchły,
anapoliczkachmalowałysięciemnepręgirozmazanegomakijażu.
Żebydopełnićobrazuzniszczenia,szybkimruchemdłoniroztarła
smarkispodnosa.
Chceszwódki?Elkazdziwiłasię,machinalniepodająctamtej
chusteczkę.Tobyłocośnowego.Dotejporyrozpaczkoleżanki
wydawałasięzadziwiającotrzeźwa.Przecieżprzyjechałaś
samochodem…
Toco?Wzruszyłaramionami.Mamtowdupie.
Aleniemamczymodwieźćciędodomu!Dominikpojechałdziś
dopracymoimsamochodem,bojegopopsuty.
Topoczekamnaniego.Odwieziemnieporobocie.
Elkazgrzytnęłazębami.BezczelnaprostolinijnośćJustynydziałała
jejnanerwy.
Odruchoworzuciłaokiemnaściennykalendarz,gdziepoddzisiejszą
datąwidniałzapisekomeczukoszykówki,naktórywieczorem
wybieralisiędoToruniacałąrodziną.Pomimowzbierającejirytacji,
przyzwoitośćniepozwalałajejwyrzucićzdomurozpaczającej
koleżanki,któraprzecieżmogłaulecmrocznejpokusieipowiesićsię
nanajbliższejgałęzi.Drzewdookołaniebrakowało,tymbardziej
żeichtylnepodwórkograniczyłozlasem.
Dobra,cośsięwymyślioświadczyłaofiarnie,wduchu
przysięgającsobie,żeostatnirazdałasięwkręcićwtakąsytuację.
Ostateczniezkobietąniełączyłażadnazażyłość.Poprostupech
chciał,żeupiornascenamiędzyJustynąajejmężemwydarzyłasię
wjejdomupodczassylwestrowegoprzyjęcia.Tużpopółnocycholerny
Piotrobwieściłmałżonce,żejużtakdłużejniepotrafiiodchodzi
doswojejkochanki.Bólwyrytynajegotwarzywydawałsięcałkiem
autentyczny,tymniemniejkiedyJustynapojegokomunikaciedostała
spazmów,onzwyczajniedałnogę.