Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wciąguostatnichkilkudnijegogestywzruszałymnie
iszukałemokazji,bypokazaćmumojąwdzięczność,ale
spowijającanasciszasprawiała,żetrudnobyło
micokolwiekpowiedzieć.Dopierogdyautobusmiałjuż
ruszać,naglezwróciłemsiędoniego:
–Wciążwiszęcijuana.
Bratspojrzałnamnie,nierozumiejąc.
–Zaopłatęrejestracyjną–przypomniałemmu.
Zrozumiał,oczymmówię,awjegooczachpojawił
sięsmutek.Mówiłemdalej:
–Mogęcioddać.
Potym,jakautobusruszył,patrzyłemprzezokno
nabrata.Stałpoddrzewemkołoprzystanku
izzagubionymwyrazemtwarzyobserwował,jak
odjeżdżam.
NiedługopotempolaNanmenzostałyprzejęte
przezwładzepowiatu.Naichmiejscuplanowano
budowęzakładuwłókienniczego.Mieszkańcywsi
wciągujednejnocystalisięobywatelamimiasta.Mimo
żesambyłemdaleko,wPekinie,tomogłemwyobrazić
sobieichradośćipodekscytowanie.Choćbylitacy,
którzypłakaliprzywyprowadzce,tomyślę,żebył
tosmutek,którypojawiasięwmomencienajwiększego
szczęścia.StaryLuo,któryzajmowałsięspichlerzami,
wszemdokołagłosiłswojąfilozofię:
–Fabrykawcześniejczypóźniejsięzamknie,
auprawaroliniezamkniesięnigdy.
Jednakgdypowielulatachpowróciłemwrodzinne
strony,uwylotujednejzuliczekwmieściespotkałem