Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zupełniejakpaloneopony.
Złośliwywicherporywałśniegzsąsiednichgrobowców
iciskałnimwprostwtwarz.Słodkizapacholbrzymich
wieńcówwywoływałmdłości.Waszkowwcisnąłgłowę
głębiejwramiona.Innizachowywalisiępodobnie.
–
Jakidzierobota?
–krzyknąłwkierunkukopaczy.
–Trudnosię,cholera,kopie,
towarzyszu
–odpowiedział
grabarz,przerywającnachwilępracę.Twarzmiałdużą,
cerępijaka,zaczerwienioneczołopoznaczonesetkami
zmarszczekirzedniejące,zmierzwionesiwewłosy.
–Ziemiazamarzniętajakbyk.Jeszczetrochęcierpliwości.
Wkońcusiędokopiemy.Towarzyszniechsobiespokojnie
pali.Trupnamnieucieknie.
–
Dureń!
–Rosjaninsplunąłzgniewem.–
Wasyl
–zwróciłsięwstronękapralaomongolskichrysach.
–
WeźSaszęijeszczedwóchpacanów,ipomóż
grabarzom,bobędąkopaćdorana