Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałIV
Gibeon,będącyjednymzkilkuwielkichmiast
południowych,chroniłystareigrubemury.Mieszkańcy
wierzyli,żeHebrajczycyniedadząradyichprzełamać.
Niemielijednakokazjitegosprawdzić.Bramyzostały
otwartebezanijednegozabitegożołnierza.RadaMiasta,
złożonazestarszyznyrodówksiążęcych,niespodziewanie
podjęładecyzjęoporozumieniuzwrogiem.Chcieliwten
sposóbzabezpieczyćswojemajątkiiinteresy,niebacząc
nagodnośćibezpieczeństwomieszkańców.
Oczywiścienictoniedało.Wódznajeźdźców,Jozue,
wygłosiłprzemowę,podczasktórejwyznaczyłmiastu
zarządcę.Wybrałbardzookrutnegoczłowiekazjednego
zeswoichplemion.Mężczyznatennatychmiast
uzmysłowiłczłonkomrady,gdziejestichmiejsce.
Shaliaobudziłasięwewłasnympodniszczonymłóżku.
Trzydziestotrzyletnia,ruda,średniegowzrostukobieta
wstawałazwielkimtrudem.Nietylkoonamiałaztym
problem.MieszkańcyGibeonuodkilkunastudninie
zaznalispokojnegosnu.
Wczesnymrankiemobudziływrzaskipatrolujących
uliceHebrajczyków.Atmosferabyłanapięta.Ciągle
dochodziłodojakichśbójekzpatrolamiokupanta.
Wyjrzałaprzezoknoswojegodomu.Wciążnie
dowierzała,żeobcywojownicyparadowaliulicamijej
rodzinnegomiasta.Takjakwiększośćmiejscowych,miała
zazłeRadzie,żepoddałaGibeonbezwalki.
Zwalczyłasenność,poczymposzłaobudzićswojego
sześcioletniegosynka,abymoglirazemzjeśćśniadanie.
Mieszkalisami,achłopiecbyłdlaniejnajważniejszy
(kiedyśstraciłajużjednodziecko).Togłówniedlaniego
codzienniechodziłazarabiaćwświątyniInanny.Nielubiła
tegorobić,alemusiałamiećpieniądzenajedzenie,
ubraniaiinnepotrzeby.
Pośniadaniuschowałaswojekrótkietunikidoworka.
Kilka,boczęstobrudziłysiępodczaspracy.Kosmetyki
domakijażutrzymaławświątyni.Poumalowaniujej
twarzwyglądałaatrakcyjnie,aleniechciałatakchodzić
ulicami.Niedlatego,żesięwstydziła.Wcześniejchodziła