Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przestałemsiędziwić,żetoproponuje.Niezmylimnietajegomina,nibyzupełnie
serio.Terazjużbyłempewien:poprostunabijasięzemnie!Bojakżebyinaczej.
Nie!powiedziałem.Niebawimnieto...
Trudno,ajużmyślałem,żezmontujemyjakiśzastęppajączków.Nie,tonie,ofiaro
losu...mruknąłpogardliwie.
Tonieszczęsneprzezwisko,nawetprzecieżnieobraźliwe,byłodlamniejakby
zaklętymprogiem,zaktórymzaczęłysięniedobregodzinyidniwmawianiawsiebie,że
jestemtakiecoś,oczymniewartomówić.
Przeztedwa,trzylataAnkiSochackiejwogóleniedostrzegałem,jakbynieistniała.
Nigdynawetniestarałemsięzrobićjejczegośnazłość.Cóżbymitodało?Niewiedziałaby
przecież,zacosiępróbujęodegrać.Więciniepróbowałem.
Nadziewczętawogóleniezwracałemuwagi.Dopieropodkoniecsiódmejklasy
doszedłemdowniosku,żedzieląsięonenaładneizupełnienijakie,któremogłybyrównie
dobrzebyćchłopcami.Tenijakie,tobyływszystkie,jakieznałem.Ataładna,totylkoEwa
Winkler.Ewabyłabardzoładnainiejapierwszytozauważyłem.Cizósmejiliceum
wiedzieliotymoddawna.Nierazprzecieżwidziałemzestarszymichłopcamiwparku
albopodkinem.EwanieprzyjaźniłasięzżadnymchłopcemznaszejklasyopróczAndrzeja
Kosińskiego.Innychuważałazasmarkaczy.AKosińskirzeczywiściebyłstarszyodnas
wszystkich,bodwalataprzesiedziałwszóstej...
CzęstogapiłemsięnaEwępodczaslekcji,kiedyświdoczniezabardzosię
zagapiłem,bominauczycielkazwróciłauwagę.Miałempewniebardzogłupiąminęicała
klasaryknęłaśmiechem,aKosińskipowiedziałgłośno:
PająkzakochałsięwWinklerównie!Świetnydowcip!
Nawetnauczycielkauśmiechnęłasię,więctochybabyłnaprawdędobrydowcip.Ewa
dokońcalekcjichichotała,akiedywychodziliśmyzklasyiprzydrzwiachcofnąłemsię
odruchowo,żebyprzepuścić,roześmiałamisięwtwarz.
Tegodniaomałonierozpłakałemsię,tamwklasie.Tobydopierobyłcyrk!
ZakochanyPająk!Itowkim?Wnajładniejszejdziewczynie.Przyznaję,żetoichwszystkich
mogłośmieszyć.Mniejednakzupełnieniebyłodośmiechu.Niedlatego,żebymnaprawdę
byłwEwiezakochany.Skądżeznowu!Wogóleniewiedziałem,cotowłaściwieznaczy
nzakochany”.Aledlatego,żewtedywyjątkowomocnoczułemsiętymkimśgorszymi
śmiesznym.No,tym...Pająkiem.
Upływałymiesiące,amniecorazbardziejgryzłmójnpająk”.Prawienie
rozmawiałemzkolegami,niemiałemoczym.Przeważniesiedziałemwdomu,czytałem
jednąksiążkępodrugiej,wszystkie,jakiewpadłymiwręce.Pilnowałemtylko,żebynie
uczyćsięgorzejodinnych.Topotrafiłem.Przynajmniejzmoichodpowiedzinalekcjach,z
moichwypracowańniktsięniemógłśmiać.Astalebałemsię,żemniewyśmieją.Tylko
czekałem,zktórejstronypadniejakieśsłowo,jednozdanieiwywołahuraganśmiechuztego
nieszczęsnegoPająka.Zemnie.
Ajużspecjalnieuważałem,żebyprzypadkiemniepatrzećwięcej,niżmożnaot,
tylkomimochodemnaEwęWinkler.Aleitakwidziałem,żerobisięcorazładniejszai
dobrzeotymwie.Myślę,żeinniteżtozauważyli,chybanawetinauczyciele.Amoże
nauczycielewogóleniewiedzieli,jakiktoznasnaprawdęjest.Naprzykładja,Pająk.
Któregośdniaobiłomisięouszy,żeEwamajakieśkłopotywszkole.Podobnoktoś
tamspotkałnawieczornejzabawiewtechnikum.Słyszałem,jakBaśkaWolska,która
chybaodpiątejklasysiedzizniąwjednejławce,mówiładoWikarka:
Acotysobiemyślisz!MatkaEwytosiępokłóciłazkierowniczką.Powiedziała
jej,żesamaEwęnazabawęposłała.Jakdziewczynaładna,tojejsięwszkoleowszystko
czepiają...
AleWikarkawidocznietoniebardzoprzekonało:
4