Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doochronyispytałam,czywczasietrwaniaprzyjęciawydarzyłosię
cośniezwykłego.Niktnicniezauważył,niktobcyniepróbowałsię
wedrzećdośrodka.Wszystkichwchodzącychdokładniesprawdzili
zimieniainazwiska.Spokojnieruszyłamdoswojejsypialni,
podrodześciągająckolczykiiszpilki.Rzuciłamrzeczynafotel
irozpinajączameksukienki,poczułam,jakzadrżałomiserce.Przez
chwilębyłampewna,żektośjestwmoimpokoju.Odwróciłamsię
gwałtownie,aletotylkowiatrbawiłsięzasłoną.Podeszłamdookna
izamknęłamje.Mieszkałamzbytwysoko,niebyłomożliwości,żeby
ktośsiętuwdrapałpogzymsie.Nasamąmyślotym,jakmoja
wyobraźniazaczęłapracować,zaśmiałamsiępodnosem.Odkiedy
stałamsiętakątchórzliwąparanoiczką?Gdytrzasnęłydrzwi,
podskoczyłam.Musiałamsięuspokoićitylkojednomogło
miwtympomóc.Otworzyłamszafkęnocnąizamarłam.Wszufladzie
leżałczerwonytulipan.Kolejny.Trzydziesty.Ostatni.I…liścik.
Wszyst
kiegonaj
lep
szego,Angel.
Tęsk
ni
łaś?
Powinnobyćtrzy
dzie
ścijeden,alektobyliczył?
Zmieniłaśimię,wygląd,rokurodzenia,alejednegoniebyłaś
wsta
niezmie
nić.ZnamCięzbytdobrze.
PSJesteśmiwinnaprzy
sługę.
Przełknęłamnerwowoślinę,sięgnęłampotabletki
nauspokojenie,którepopiłamwodą.Wzięłamkwiatiliścik
izbiegłamnadół.Uzbroiłamalarm,aniechcianepodarunki
wrzuciłamdokominka,polewającjebenzyną.Odpaliłamzapałkę.Gdy
patrzyłamnacorazwiększepłomienie,pogrzebanewspomnienia
zaczęłyodkopywaćwmojejgłowieobrazy,którychwymazaniezajęło
misporolat.
Każdyterapeuta,jakiegospotkałam,traktowałmnietakjak
wysokopostawionąpoprzeczkę,jakprzypadekpraktycznienie
douratowania…alechrzanićpraktykę,liczyłasięteoria,żekażdego
możnazbawić.Możetozło,którymzostałamzainfekowana,
przechodziłonainnych?Możedlategoniejedenpsychiatraprawie
straciłprzezemniewłasnąpraktykę?Lubiłamznimipogrywać.
Kobietaczymężczyznatoniemiałodlamniewiększegoznaczenia.
Zawszezaczynałosiętaksamo.Uwodziłamichiświetniesięprzytym
bawiłam.Opieralisię,aleprędzejczypóźniejdopinałamswego.