Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zsiedzibąwWenecji.Dnia6grudnia1962rokuzostałoznacjonalizowanewrazzinnymi
tegotypufirmami,stającsięwłasnościąEnel(PaństwowejAgencjiEnergiiElektrycznej).
WśródofiarznaleźlisiębabciaIrene,wujekWalterColuccioraz
braciadziewczynki:trzylatekLucaiosiemnastoletniOscar
znarzeczonąPaoląMartini.Dlamatkiokazałosiętotraumąnie
dopokonania.Jużraz,napoczątkuwojny,podczaswywózkiwgłąb
ZwiązkuRadzieckiego,straciłaniemalwszystkichbliskich.Terazobie
tragedienałożyłysięwjejgłowie,pomnożyły,przytłoczyłyponad
miarę.MariannaLanza,bychronićsięprzedwyrzutamisumienia,
postanowiławinąobarczyćmężaikuniemusłaćoskarżenia.
Federicoodlatpracowałjakorobotniknatamie.Ślepowierzył
wzapewnieniazwierzchników,żepanująnadruchomościązbocza
góryToc,iuparciepowtarzałtożonie.Wyszedłnaoszusta,kłamcę,
naiwnegodurnia.ZtrojgadziecizostałaLanzomcórka,azdomu
ledwiekilkapamiątek,bowładzepaństwowezamknęłyzalanądolinę
iodmawiałyzgodynaodbudowęzniszczonychmiejscowości.
Znaleźlikątipracęnanizinach,wrodzinnejwiniarniRoberto
Martiniego,niedoszłegoteściaOscara.Dziewięciolatcecałkiemsiętam
podobało.Powoliodzyskiwałaspokój,dzielącczasmiędzyszkołę,
oglądanietelewizjiorazspaceryzJadźką,ukochanympsemcudem
ocalonymzkatastrofy.Tymczasemjejmatkaszykowałakolejną
rewolucję.
ŻalprzytłumiłwMarianniemiłośćdomęża,coułatwiłojejdecyzję
orozstaniu.Odlatmarzyłaoswojejpierwszejojczyźnie,więc
skontaktowałasięzjedynążyjącąkuzynkąipoprosiłaopomoc
wpowrociedoPolski.Zabraniezesobącórkiuważałazanaturalne,
oczywisteiniezostawiławtymwzględziemiejscanadyskusje.
Kiedypnączawinogronrozkwitły,zieleniącsięwwiosennym
słońcu,nastacjęwUdinewjechałpociąg,byobskurnymwagonem
sypialnymporwaćTeresękunowemu,obcemuświatu,naktórywcale
niemiałaochoty.Bolałaniepewnośćlosu,strachprzednieznanym,
bolałchłódmatkiitęsknotazatymi,którzyodeszlinazawsze.Serce
rozrywałżal,żezmuszonodozostawieniaJadźki,choćprzez
ostatniemiesiącebylizpsemprawienierozłączni.Gdygożegnała,
myślała,żeżadneznichtegonieprzeżyje,żeobojeumrązrozpaczy.
Chybarozumiał,żetonazawsze,aconajmniejnabardzodługo,
bopiszczał,drżałnacałymcieleiwpychałdziewczyncenospod
pachę,jakbychciałsięschowaćwjejramionach.Nieprzeszkadzało
muto,żesięgałjejwysokonadkolana.Wciążpamiętał,jaknosiła
gonarękach,kiedybyłmałą,białą,puchatąkulką.