Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wspomnieniazpamiętnejbiesiadyzbyłymkolejarzem
przyniosłyulgęjegosercu,nadalnieprzywykłemu
dosamotności.Powtarzałsobie,żesamotnośćtojedyne,
czegomutrzebapocałymtympiekle,jakieludzietacy
jakonpotrafiąsobieurządzićzsamejtylkomiłości.Ale,
jakpowiadaPismo,niejestdobrze,abymężczyznabył
sam.Gdybytaksiedziećsobieterazgdzieśnabocznicy
zjakąśdróżniczkąiraczącsięwśrodkunocnejzmiany
kroplaminafikołki,zawodzićrzewnepieśniotym,żejuż
nigdy,nigdyniewrócimyczyniebyłobymiło?Parsknął
śmiechem.Śmiałsięiczkałjakosiołpopijający
CzerwonegoSmoka.
Obudziłogouderzeniewokno.Ktośrzuciłkamieniem
albocegłą,potemznowuijeszczeraz,wkońcu
wszybiezrobiłasięrana,zktórejpociekłoszkło.Otworzył
oczy.Jegooknobyłobiałeinietknięte.Słyszałtylko
dobiegającyzoddalichrzęst,jakbyktośstąpał
poodłamkach.Wyjrzałnaulicęiwnetzrozumiał.Rozbita
szybawwitryniesklepuzkomputerami,tegojakiegoś
COMpodrugiejstronieskrzyżowania.Przeznajeżony
ostrymikawałkamiotwórprzełazifacetzkomputerem
wrękach,zanimdrugizmonitorem,atrzeciwłaśnie
wracazzarogu,gdziepewnieczekaauto.
Skurwysyny,syknąłwściekle,poczymzacząłszukać
wkieszenitelefonukomórkowego.Niechtoszlag,bateria
padła,zapomniałemjejnaładować.Otworzyłoknoitak
jakstał,zespodniamizałożonymitylkonajednąnogę,
zacząłwrzeszczećwkierunkuzłodziei,alebylizadaleko,
żebymócgousłyszeć.Zanimdobiegnę,jużichnie
będzie.Wszystkobezsensu.Dyszączezłości,przyglądał
się,jaktrzejkumpleponownieprzechodząprzezrozbitą
witrynę,zgięcipodciężaremłupu.Apotemjużtylko
trzaśnięciedrzwisamochoduigazdodechy.Szyba
wyglądałatrochęjakrozkwaszonagęba.Czuł,żenie
usiedzidłużejwpokoju.Naciągnąłdrugąnogawkę
ichwyciłbluzę.
Kiedywyszedłnaulicę,uświadomiłsobie,jakciche
ichłodnejestotejporzemiasto.Teraz,napoczątkulata,
napoczątkudnia.Jakpiękniejestotejgodzinieprzed