Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dotarłdoniegochrapliwyodgłosdiesli,jakieś
pokasływania,apóźniejmartwaciszairozkazy
sformowaniaszyku.Wrzednącychciemnościach
rozjarzyłysiękońcówkipapierosów,ktośzarzucił
plandekęztyłupakiidownętrzawpadłypromienie
księżycowegoświatła.
Wysiadłzinnymiicieszyłsię,żeniejestobciążony
karabinem.Spodbutówuniósłsiębrudnypył.Wciągnął
głębokorześkiepowietrzeizapalił.Minąłpierwszą
ciężarówkę,którazatrzymałasięnaszczyciegarbu,
ispojrzałprzedsiebie.Wdole,uśpionedymem
zkominówistulonewsobie,widniałomiasteczko,
właściwiewioskaznieregularnymplanemdomów,
pozbawionawiększychbudynkówmieszkalnych.
Rozciągałasięnazadziwiającodużejprzestrzeni.
Wśrodkudałosięwypatrzećcoś,coodbiedymożna
byłouznaćzaubogirynek,odktóregoodchodziłydwie
drogi.Miejscowośćmiałapodłużnykształt,stałowniej
sto,możedwieściedomów.Poprawejstronieksiężyc
oświetlałzaskakującoobszernykomplekszkościołem
wśrodku.Naprzeciwnymkrańcu,tamgdziekończyłasię
zabudowa,niecopowyżejreszty,staładziwnaokrągła
budowlaprzykrytapołyskującąkopułą.
KarlStrauchotworzyłoczy,potrząsnąłgłową
iwygramoliłsięzauta.Wspomnieniesamegosiebie
wczarnychoficerkachipłaszczuzarzuconym
naramionanamomentprzesłoniłomurealnyświat.
Jakżepodobnebyłowszystko,taścieżka,towzniesienie,
drzewaizapachkwiatów...
Sapiąc,dotarłdomiejsca,zktóregopięćdziesiątlat
wcześniejpatrzyłnaWielkieLipy.Odrazuwiedział,
żewioskawniewielkimstopniuuległaprzeobrażeniom