Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zestarociamiznajdowałsiębarzchińszczyzną.
Dalejbyłyszkołapodstawowaisiedzibaradymiasta.
Czekającnazieloneświatło,Rosemogładojrzeć
fragmentspalonegogmachusądu.Stałmiędzy
nietkniętąpożarembibliotekąisklepemspożywczym
pochłoniętymprzezżywioł.Ustópschodów
prowadzącychdosądumieszkańcyskładalikwiaty,
upamiętniającBenaRileya,którystraciłżycie
wpożarze.Jegozdjęciezdążyłojużwyblaknąćpod
wpływemsłońca.Budynekbyłopasanypolicyjnątaśmą.
Służbyniezdążyłyjeszczeustawićbarierek.
Roseprzyglądałasięzgliszczom.Skoroaktasądowe
zamieniłysięwpopiół,akomputerywbezkształtną
masęplastikuikabli,czytooznaczało,żezaplanowane
rozprawyniedojdądoskutku?Czyludzie,którzymieli
zostaćskazani,uniknąkary?Czydochwiliodbudowy
sąduprawostaniesięjedyniepustympojęciem?Mimo
odległościczułaswądspalonegodrewna,stopionego
plastikuiosmalonychcegiełnagrzewanychprażącym
słońcem.Odpożaruupłynęłytrzytygodnie,azapach
nadalwisiałwpowietrzu.Możeodtądwłaśnietakmiało
pachniećColmstock.
Wkieszenizawibrowałakomórka.Starającsię
zapanowaćnaddrżeniemdłoni,Rosewyjęłatelefon.
SpodziewałasięgłupawegoesemesaodMiialbo
reklamowegospamu.Mylas.Nadszedłoczekiwany
mejlz„SageReview”.Otwierałagozuśmieszkiem
igrającymwkącikachust,gotowadowstrzymania
okrzykuradościiekscytacji.
SzanownaPaniBlakey,