Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozbawionytłumwylałsięprzedbudynekszkoły.
Nazewnątrzpanowałchłód,chociażjaknalistopad
pogodabyłanienajgorsza.Wzięłamgłębokiwdech
ipoczułamwpowietrzuzapachjesienipalonego
wkominkachdrzewaiświeżozgrabionychliści.
Przyrodadawałaznać,żepowoliprzygotowujesię
dozimowegowypoczynku.Jużprawiezapomniałam,jak
brzmiącykająceświerszczeczysowykoncertujące
letnimiwieczorami.
Spojrzałamnagrupęroześmianychznajomych,którzy
mimopięciustopninaplusiestalirozchełstani,zkurtkami
wdłoniachizwypiekaminatwarzach.Dziewczyny
chichotały,achłopcyprześcigalisięwopowiadaniu
dowcipów.
Àpropos,niedawnoprzeczytałemfajnytekst
powiedziałzekscytacjąAdam,kontynuującrozpoczęty
przedchwilątemat.
Notodajeszdopingowalikoledzy.
Jedenkumpelpytadrugiego:„Ty,stary,powtarzałeś
cośdomatury?”.Natodrugipatrzynaniegodumnie
iodpowiada:„Nopewnie.Wciążsobiepowtarzamten
sammateriał:będziedobrze,będziedobrze,będzie
dobrze…”.
WszyscyryknęliśmiechemipoklepywaliAdama
pokościstychplecach.
JanierozumiemjęknęłaznieporadnąminąEdyta.
Chłopcyponowniezarechotali.Jedenznichobjął
dziewczynęramieniem.
Nocóż…Blondynkitakmają.
Znówrozległsięgromkiśmiech,któryodbiłsięechem