Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dżonymnosiezacząłsięzamartwiać,czyszwagierztego
wyjdzie.Żałował,żeniemógłpojechaćdoszpitala,miał
nadzieję,żedziewczynyporadząsobiebezniego.Dobrze
chociaż,żejadącnazakupy,zostawiliśmydzieciakiudziad-
kówwestchnął.Zresztą,pewniezagodzinkęmniepusz-
cząiodrazu,zkopyta,pojadęnaDekerta.
BylijużnaWyszyńskiego,chwilępotemKanclerzpopra-
wejstronieulicyspostrzegłczteropiętrowyblokzcharakte-
rystycznymiminiaturowymibalkonami.Szczególniejeden
znichrzucałsięwoczy,ukwieconyniczymłąkawpełnilata,
mocnoprzytymkontrastujączpozostałymi,pustymi,wręcz
wołającymiochoćbyjednąmarnądonicę.
Przemknęliobokbloku,naglezzarozłożystegodębuwy-
łoniłsięnowoczesny,mocnokanciastybudynek.Rządwą-
ziutkichokieneknaparterzesprawiałwrażenie,żemasiędo
czynieniazjakąśhaląprodukcyjną,gdziestółwstółsiedzą
chińskiedzieciinamaszynachdoszyciaprodukująmiliony
sztukbluz,spodniiswetrów.NaszczęściewielkinapisnPo-
licja”widniejącynawysokościokoło10metrówwyjaśniał
wszelkiewątpliwości:toniebyłafabryka,chociażpracujący
tamfunkcjonariuszewłaśnietakimpieszczotliwymokre-
śleniemnazywaliswojemiejscepracy,mimożewiększość
znichmiałajużserdeczniedośćprodukowaniasetektysięcy
papierkówniezbędnychdokarmieniazarównoprzełożo-
nych,jakipotworabiurokracji.
*
Minęłagodzina,aniedość,żeKanclerznieopuściłjeszcze
gmachukomendy,toniezaczęłosięnawetskładaniewyja-
śnień.Gdybywcześniejmiałdoczynieniazpolicją,wiedział-
by,żetonicinnegojakstandardoweurabianiezatrzymane-
go.
Przesłuchaniezaczęłosiędopieropodwóchgodzinach,
apokolejnychtrzechkwadransachKanclerzzacząłodczu-
11