Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
*
Oddyżurnegonakomendziedowiedziałasięniewiele.Już
miaławyjść,gdyjakiśfunkcjonariuszprzywołałgestemgło-
wy.Kiedypodeszła,podpowiedziałjej,żebyjaknajszybciej
załatwiłamężowipomocprawną,podpowiedziałteż,żenaj-
więcejkancelariiznajdujesięwokolicachsąduokręgowego.
Wyszłazbudynkukomendy,Wyszyńskiegoruszyławstro-
centrum,minęłaChodkiewicza,skręciławprawowe
FranklinaRoosevelta.GdydoszładoskrzyżowaniazMiesz-
kaI,stanęłaprzedsygnalizacjąświetlną.Nazielonedlapie-
szychtrzebabyłoczekaćbardzodługo.Zniecierpliwiona,
spojrzałanadrugąstronęulicyMieszkaI,równieżtampiesi
niecierpliwieprzestępowaliznoginanogęwoczekiwaniu
nazmianęświateł.Wtem,woddali,nadkoronamidrzew
spowitymigęstąmgłąwznoszącąsiękugórzejakbyzdostoj-
nością,zamajaczyływieżowcezniedawnoodmalowanymi
elewacjamiprzyciągającymiwzrokkolorami:beżem,żółcią
iróżnymiodcieniaminiebieskiego,bardzopodobnedotego
bloku,wktórymznajdowałosięichmieszkanie.
Wkońcuoczekiwaniesporejjużliczbyprzechodniówzo-
stałonagrodzone.MartaKanclerzraźnymkrokiemtak,
jakmówiąprzepisyruchudrogowegoprzeszłanadrugą
stronęulicy.Gdyznalazłasięnaprzeciwkosąduokręgowe-
go,zaczęłasięuważnierozglądaćwposzukiwaniukancelarii
prawnych.
Wszystkiebyłyjednakzamknięte.Szławięcdalejprzed
siebie,patrzącnaszare,odrapanekamienicepoobustro-
nachulicy,bogatozdobionebalkonyigzymsy,któreniemym
krzykiempróbowałyzwrócićuwagęiprzypomniećolatach
dawnejpewniejeszczeprzedwojennejświetności.Tak
jakonateraz,łkająccichonapustejulicy,próbowałazwrócić
uwagęjakiegośdobregoitaniegoprawnika,byupomniećsię
oukochanegomęża.
13