Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Cocięnaszło?
–Chciałbymsiępomodlić...
–Pardon,niewiedziałem.
Księżycżółtolicyiogromnystoiniskonad
szu-hai
.Jak
gongzkorynckiejmiedzi.Seledynowymchłodem
przedwiecznościdzwoniożywąjeszczeziemię.Albojest
jakokoczyjeśdzikie,patrzącechłonnie,zazjatycka...
Naprzełęczyogieńgaśnie.Dwiedziewczynyśpią.
Trzecia,malutka,stoiwspartaokarabin.Dziecinnie
krągłątwarzwzniesionąmakuksiężycowiijestjużtylko
dziewczyną.
Tygrysicazmałymwpaszczyidziegórą,spoglądając
naognisko.Przełęcząciągnietam,gdziewysoko,cicho,
gdzieniemaczłowieka.
Wkosodrzewinieczarnyniedźwiadekhimalajskijużnie
ciskasię,nieryczy.Zmachany,zachrypnięty,jenosiężali
izdajenalitość,nadobroćsamicy.
Anadole,gdzieMutanciang,wyrwawszysię
zwąwozu,grzmocifaląskalneprogi,dwaduże,bure
misie,obłapiwszysiępijacko,waląnieprzytomniezaswą
niedźwiedzicąnajodłowąkładkęprzerzuconąnad
szalonąrzeczką–wniebowzięte,żewalczyły
niepotrzebnie!Żeprzednimisuniewolnoizalotnieina
obusięogląda:oj,wydurnemoje,durne...
Psydygocązpodniecenia.Ludzienicniewiedzą.
Starszywewnątrzfanzy,leżącnaskórachczarnych
odkopcia,widzibiałenocepetersburskie,świat
baśniowy,wktórymżyłzamłodu,któryistniałnie
wiadomopoco,przeminąłbezpożytkudlanikogo,
zginąwszywkatastrofiedwóchzderzonychepok.Świat
elitarny,wyniesionyponadpracę,ponadlud...Gdzie