Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ZAKOPANY
Gdysięobudził,fanzabyłapusta,jakjąwczoraj
zastali,bezgospodarza.TrzeciJuposzedłwidaćgdzieś
dalekonałowy.Spaliwieczór,noccałąijeszczetego
dnia,cojaśniałzaprogiem,godzinniewiadomoile...
Mogłobyćpołudnie.
Oboksapał,postękujączcichaten,jakgotam,
Ałsufjew,PawełLwowicz...Koszulanabarkachigrzbiecie
przyschładoranczarnymiplamami.
Ostrożnie,bygonieurazić,opuściłnogiz
k’angu
nauklepanąziemięiwyszedł.
Jaga,drzemiącauprogu,rozwarłaślepiaizaraz
przymknęła.Brzuchjejsięwydatnieprzeznoczaokrąglił,
łapskabyłyubabrane.Nażarta,pełnapotym,cosama
wtajdzezdobyła,całąpostawązdawałasięmówić:daj
spokój,wszystkowporządku...Czarnypiesek,leżącyprzy
niej,zamerdałogonem.Ipyskiem,taksamo
skrwawionym,wodziłodniejkuniemu,wyraźnie
zakłopotany,kogomabardziejrespektować–obcegoczy
wspaniałąsukę?
Słońcestałowysoko,prześwitującmiędzykonarami
nadścieżką,wydeptanąwdół,skąddochodziłgłuchy
szumwodospadu.
Wświatłocieniachburych,zielonych,złotawych
trójkątnydaszek,krytykorąmodrzewiową,starebale
ścian,mchemiglinąpoutykanenaspojeniach,cała
fanza,przyziemnajakpiwniczkanakartofleizlewająca
sięztłem,wyglądałatakleśnieiswojsko,żenawet
polatucha,zewszystkichwiewióreknajdziksza,miała
jązapodnóżek,dlawygodytylko,zlatującnanią
ozachodzie.
Powinnabyłaspaćotejporze,ajednakgapiłasię
zdziuplinaniegojakwtenwieczórprzeddwomalaty,