Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pokiwałamgłową,poczymzabrałammałego
izamknęłamsięwswoimbiurze.Usiadłamzabiurkiem,
poczympołożyłamsynanapodłodzeobokmoichnóg.
Otworzyłamlaptop,alezacholeręniemogłamsię
naniczymskupić.
Uważnierozejrzałamsiępobiurzeispojrzałamnaspory
kawałekpustejprzestrzeninapodłodze.Musiałamkupić
pięknydziecięcydywan,naktórymmójsynbędziemógł
siębawić,kiedyzrobisięniecostarszy.Chciałam
przebywaćwtymmiejscujaknajczęściej,boczułamsię
wnimjakrybawwodzie,aniezamierzałamzostawiać
Sebastianawdomu.Musiałamwięcprzeorganizowaćcałe
pomieszczenie.
Rozmarzyłamsię,jaktakwłaściwiemogłobywyglądać
tomiejsceijakświetniemógłbysięwnimbawić
Sebastiano.WpewnymmomencieSamzapukałacicho
dodrzwi.Nicnieodpowiedziałam,aonaitakweszła
dośrodka,czegoniemiałamjejzazłe.
Amalie,przedchwilązadzwoniłdomniepanprezes
ikazałciprzypomniećozebraniu.Uśmiechnęłasię,
podchodzącdoSebastiana.Niemusiszsięonic
martwić,jasiędobrzezaopiekujęSebastianem.
Wzięłazbiuratorbęzjegorzeczamiiskierowałasię
dowyjściazpomieszczenia.
Bardzocidziękuję,Sam.Lekkosiędoniej
uśmiechnęłam.Wraziegdybyśmniepotrzebowała,
tobioręzesobątelefon.Niewahajsiędzwonić.
Skierowałamszybkiekrokidowyjściazpomieszczenia.
Wekspresowymtempie,jakbygoniłmniesamdiabeł,
przeszłamprawiepustymikorytarzamidosali
konferencyjnej.Jakzwykleprzybyłamjakoostatniaosoba.
Usiadłamnaswoimmiejscu,kładącprzedsobątelefon
idopierosięrozejrzałam.
To,cosiędziało,wydawałosięnaprawdędziwne,ale
przyjemniebyłozobaczyćtwarzewspółpracowników.