Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięciepło.Żebytomożnabyłobawićsiętakąblaszanąpuszką,która
leżynapodłodze!Aleblachyniewolnodotykać,boojciecgwoździem
zrobizniejsitkoalbotarkę,naktórejjemukażąpotemtrzećróżne
korzenie.Bawićsięmożnatylkodrewnem,któregojestwszędziepod
dostatkiem;gdzietylkospojrzeć,widaćdrzewailasynatysiącemil
daleko;sięgajądokądśtam,gdzieświatsiękończy.
Kiedybędzieniedziela?pytachłopiec,zbliżającsiędoognia.
Matkauśmiechasię,borozumie,żechłopcuchodziobiałychleb,jaki
pieczezawszewsobotęwieczorem.Sięgawięcnapółkęwiszącąnad
głową,gdziedzieciniemogąsięgnąć,idużymnożemkrajekawał
chlebazostatniegobochenka,agdychłopiecsadowisiękołoniej
zblaszanymkubkiemichlebem,matkapochylasięnadnimicałuje
swojedziecko.Chłopiecnieruszasięiczeka,matkaodejdzie,żeby
mócjeśćdalej.Potemspoglądananiąukradkiemimyśli,czemuteż
onajesttakajakaśsmutna.Aleniepytaoto,bomatkatakichpytańnie
znosi.
Amatkatymczasemstoijużprzystole,czyliogromnympniu
drzewa,któryudołuzachowałswójdawnywygląd,chociażugóryjest
dośćgładki.Trzebadobrzeuważać,boprzytymstolełatwowbićsobie
zadręwpalec,pokazujesiępotemczerwonakrew,aojcieckrzyczy.
Tymczasemubrałasięisiostra,więcdziecipójdąterazdoszopy
podrzewo.Wiedząjużdobrze,którejestmokre,aktóresuche,które
miękkie,aktóretwarde.Umiejąteżnałamaćchrustu,agdyparęrazy
obrócą,tonaznosząkupędrzewa.Potemmatkanastawiadużykocioł
naczterechnogachizarazzaczynagotować.Dziecibiegnądoogródka
przeddomemiprzynoszątrochęzimowychjarzyn,bosolijesttumało,
abezwszelkiejprzyprawyjadłoniesmakowałobynikomunawet
natymDzikimZachodzie.Rzeczdziejesięprzecieżwsamymśrodku
Kentucky,wczasach,gdypołowacałegoNowegoŚwiatajesttaka
dzikajakStaryŚwiatprzeddwomatysiącamilat,igdyfarmer
zsiekierąwrękuprzebijaskrośolbrzymielasy,abysiaćkukurydzę