Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zakątkiprzypomocyciężkichpakiokurzonychmat;ludziespoczywali
pokotem,zcałymswymbogactwemzwiązanymwjedenwęzełpod
głową;samotnistarcyspalizwyciągniętyminogaminadywanikach
służącychdomodlitwy,rękamizakrywaliuszy,ałokciesterczały
impoobustronachtwarzy;jakiśojcieczewzniesionymiramionami
ikolanamistykającymisięzgłowądrzemał,trzymającnaplecach
chłopcazezwichrzonymiwłosami,któryspałwyciągającnakazującym
gestemrękę;kobietaspowitajaktrupwbiałepłótnoodstópdogłowy,
trzymałaponagimdzieckuwzagłębieniukażdegoramienia;bogactwo
icnotarezydowaływjednymmiejscunaprzodzieparowca,gdzie
utworzyłasięwysokagóraonierównychzarysachiwblaskuwiszącej
nadniąlampynatleniewyraźnychkształtówzgromadzonychtam
przedmiotówpołyskiwałybrzuchatemiedzianedzbany,ostrza
oszczepów,gdzieśpochwastarejszablispoczywałanakupiepoduszek,
gdzieindziejznówwysuwałsiędzióbekdzbankadokawy.
Umieszczonywpobliżuprzyrządperiodyczniewydzwaniałkażdąmilę
przebytąnatejdrodzeosłodzonejnadziejąiwiarą.Naduśpionym
tłumemunosiłosięsłabe,cierpliwetchnienie,odczasudoczasutylko
zmącone,gdyzgłębiparowcawydobywałysiękrótkie,metaliczne
dźwięki,ostryzgrzytszpadlapodnoszącegowęgiel,gwałtownystukot
zatrzaskiwanychdrzwiczekpieca,jakgdybyludzietam,wgłębi,
trzymającywrękachtajemnicząwładzę,mielipiersiprzepełnione
wściekłymgniewem,podczasgdygórnałupinaparowcaszłarówno
naprzód,bezjednegochybnięciasięmasztu,prującnieustanniewielkie
spokojnewodypodniedostępnymwswejbłogościniebem.
Jimprzeszedłwpoprzekmostka,awłasnekrokiwtejniezmąconej
ciszydoszłytakwyraźniejegouszu,jakgdybyodbiłysięechem
oczuwającegwiazdy;jegooczy,błądzącpoliniiwidnokręgu,zdawały
sięłakomiespoglądaćwniedostępnyświat,niewidząccienia
zbliżającychsięwypadków.Jedynymcieniemnamorzubyłcień
czarnegodymu,ciężkim,olbrzymimsłupemwybuchającynieustannie
irozpływającysięwpowietrzu.DwajMalajczycy,milczącyiprawie
nieruchomi,stalipoobustronachkoła,któregomosiężnybrzeg
błyszczałkawałkamiwowaluświatłapadającegozklatkikompasu.
Cochwilawoświetlonejczęściukazywałasięrękazczarnymi
palcami,puszczającaichwytającaszprychy;zwojełańcuchakołowego
ciężkochrzęszczaływzagłębieniubeczki.Jimrzucałokiem
nakompas,toznównatenniedoścignionywidnokrąg,towyciągałsię
tak,żewszystkiestawytrzeszczałyibyłomudobrze;jakbyośmielony