Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niezaszeleściłtakwyraźnie,jakbymsobieżyczył
–żezdychałeśtuconajmniejkilkadni…Bezżywności,
alezwodą,mógłbyśtusiedziećnawetmiesiąc.
Tozdecydowaniezadługo.Bezwodywytrzymasz
najwyżejtydzień.Aztąilościąwody…–przesunąłemlufę
inacisnąłemspust.Kanistereksplodował,jakbybył
wypełnionysłabąmieszankąwybuchową.Wodaprysnęła
naściany,podłogazalśniła.Dwiestrugiświatłałączyły
terazmnieiChinaglię:tazreflektoraijejodbicie
wcienkiejkałużynabetonie.–Ztąilościąwody
–powtórzyłem–jakieśdziesięćdni…Pomoimwyjściu
możeszjąwyzbieraćwszmaty,potemspróbujpićmocz,
zawszetocoś.–Gadałemczując,żewcalesięmnienie
boi,dlategozamiastwyprowadzićgoizadzwonić
popatrol,plotłem,usiłującwydusićzniegochoćkroplę
strachu,milionowączęśćtego,coprzeżywałyjegoofiary.
–Mamwwoziepuszkęsyntetycznegocementu
iutwardzacz,znaszto,prawda?Zapchałeśtymusta
BobowiXedarowi.Twardniejewtrzysekundyiniedaje
sięusunąć.Wylejętonaklapę,apodwóchtygodniach
damznaćkapitanowiWoodeyowi.Jeżelichcesz
musprawićprzyjemność,wytrzymajtedwatygodnie,
choćmuszęuprzedzić,żewybieramsięnamałyurlop
imogęzabalowaćdłużej,więcnienastawiajsię
nateczternaściedni,ciągnij,ilesięda.Zawszeto…
–Ktomniesypnął?–przerwałmi,świetniewiedząc,
żeniezagramroli,jakąsobiewtymscenariuszu
wyznaczyłem.
Wzruszyłemramionami,snopświatłamajtnąłsię
ażnadtowyraźnie,więcniemówiłemnic.Nawet
martwemuChinagliiniezdradziłbymnazwiska
informatora.
–Notochodźmy–zacząłsiępodnosić.–Nudzisz
potwornie.
Oparłemręcenakolanachiodbiłemsięodpryczy.
Wtedyskoczył.Nacisnąłemspustzupełnieodruchowo.
Trzecirazścianypiwnicyprzyjęłynasiebiehuk
elephanta,kolanoChinagliizderzyłosięzpociskiem,