Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dziewiętnaścieosób.
Chwilętrwałacisza,Chinagliajakbysprawdzałten
rachunek,podniósłoczykugórze.Mójpalecwskazujący
bezudziałuświadomościmocniejprzywarłdospustu
elephanta.
Umiemliczyćdalejpowiedziałiwciągnąłwargi
międzyzęby.
Skóratwarzynaciągnęłasię,wyglądałteraz,jakby
nazbytdużejtwarzyktośkto,naBoga?!umieścił
zabliskosiebienosioczy.
Trzebabyłopopisywaćsięarytmetykąwszkole,
możeniesiedziałbyśteraztui…
Jakośdziwniemiękkoipłynniesięgnąłdokieszeni.Nie
zauważyłem,kiedywyjąłrękę,tylkoszczęksprężyny
wnożuuświadomiłmi,żemusiałtojużzrobić.Lufa
elephantaskoczyławgórę,pociskwykroiłkawałbetonu
nadgłowąChinaglii,alegdybyniewcześniejszarewizja,
byłbytomójostatnistrzał.Siedzieliśmynieruchomoigdy
pogodziłemsięjużzmyślą,żebiałypłaszczykkostuchy
tylkomniemusnął,powiedziałem:
Zastanawiamsięwłaśnie,czyabyniepowinienem
wymierzyćrazwżyciusprawiedliwościwłasnoręcznie.
Okazjajestświetna,achybaniewątpiszwswójwyrok,
co?Nicniemówił.Nowłaśnie.Komora.Pozatym
wykonującegzekucjętu,namiejscu,odbieramciszansę
ucieczkinaprzykład.
Omiotłempomieszczeniejeszczerazreflektorem,
podszedłemdoławkizestosikiemkonserwizacząłem
wyrzucaćjeprzezklapęwsuficie.Chinagliapatrzyłprzez
całyczaswpunkt,wktórymbyłemprzedchwilą.Zdawał
sięniesłyszećstukotupuszeknadgłowąinierozumieć
znaczeniategodźwięku.Gdyskończyłemlikwidację
zapasów,usiadłemnałóżkunawprostjegotwarzy.
Imiałbymdodatkowąsatysfakcję,jairodziny
pomordowanychprzezciebiedzieci…postukałemsię
wkieszeń,gdzieleżałklaserzezdjęciamijegoofiar,lecz