Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Oryksuszczęśliwiodparłykobiety,choćjakby
nie​pew​nie.Coto„kło​poty”?
NicminiejestpowiedziałaAmandadoRen.
Ato​bie?
Niegadaj,żenicciniejest!Naraziezaprowadzimy
ciędoMaddAddamowcówzdecydowałaRen.Mają
łóżkaistudnięzpompą,iwogólewszystko.Będziecię
możnaob​myć.Jimmy’egoteż.
Jimmy’ego?zdziwiłasięAmanda.TojestJimmy?
My​śla​łam,żenieżyje,jakwszy​scy.
Teżtaksądziłam.Alesporoludziprzeżyło.Toznaczy
tro​chęlu​dzi.Prze​żyliZebiRe​becca,tyija,Tobyi...
Dokądposzlicidwaj?spytałaAmanda.
Paintbólowcy.Powinnambyłarozwalićimłby,kiedy
miałamokazję.Zaśmiałasięzlekka,ignorującból,jak
nastaregoplebszczuraprzystało.Dalekojeszcze?
za​py​tała.
Mogącięnieśćpo​wie​działaRen.
Nie.Nietrzeba.
Ćmytrzepotałyskrzydłamiwokółpochodni,wgórze
liściedrżałynalekkimnocnymwietrze.Jakdługoszli?
Tobymiaławrażenie,żegodzinami,aleczasrozmywasię
wświetleksiężyca.KierowalisięnazachódprzezPark
Dziedzictwa,zanimiprzycichałszumfal.Choćprzedsobą
miałaścieżkę,niebyłapewna,czydobrzeidzie,ale
Der​ka​cza​niezda​walisięznaćdrogę.
Nasłuchiwaładźwiękówwśróddrzewkroków,trzasku
gałązki,stęknięciaitrzymałasięnakońcupochodu,
zkarabinemgotowymdostrzału.Usłyszałatylkorechot
ijedno,dwaćwierknięcia:jakiśpłaz,jakiśnocnyptak
budzącysięzesnu.Byłaświadomaciemności
zaplecami:jejolbrzymicieńciągnąłsięzanią,zlewał