Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Spojrzałamnazegarek.Wskazówkipokazywałyrównotrzy-
nastą.Cholerajasna!Toażtyleprzespałam?
Pośpieszniezeskoczyłamzłóżka,żebysięprzygotować.Szyb-
kowybiegłamzpokoju,abycośprzekąsić.Dziadkowiezazwy-
czajotejporzedrzemali,chodziłamwięcnajciszej,jaksiędało.
Siedzącwkuchni,znowupowróciłymyślidotyczącesnu.Szyb
-
kojejednakodgoniłam.Nazastanawianiesię,cotojestzagów-
no,będziejeszczeczas.
Wtymwłaśniemomenciektośbardzocichutkozapukał
dodrzwi.
–Cześć,Makani–powitałmniewprogu.
Wrazznimwpadłydodomuciepłepromieniesłoneczneipo-
myślałam,żewtymrokumamywyjątkowopięknypoczątek
maja.Uwielbiałamtakąpogodę.Podługiejhibernacjizimą,gdy
przychodziłoocieplenie,budziłamsiędożycianiczymniedź-
wiedźzeswegoletargu.
OtaksowałamAdamawzrokiem.Ciekawe,czyzdawałso-
biesprawęztego,jakjestprzystojny.Napewno.Niezaliczałby
wkońcutylupanienek.Wysokiidobrzezbudowany,anitrochę
niewyglądałnaosiemnastolatka.Ajegoczuprynakoloruciepłe-
gobrązuzwalałaznóg.
–Cześć–odpowiedziałamniecozmieszana.
Weźsięwgarść–całyczaspowtarzałamsobiewduchu.–
Bądźsobą.
–Nawetniewiesz,jakbardzocieszęsięnanaszespotkanie–
powiedział,patrzącmigłębokowoczy.
Miejsięnabaczności–powtarzałam.–Niedajsięomamić.
–Cieszęsię–skwitowałamkrótko.Punktdlamniezapo-
wściągliwość.
55