Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdyodpowiadała:
–Tolalka,którejjeszczeniedostałam,aktórątatuśdopiero
mikupi.Pójdziemyrazem,żebyjąznaleźć.Dałamjejnaimię
Emilka…agdytatuśodjedzie,będęmiaławniejprzyjaciółkę…ibędę
jejopowiadałaotatusiu.
Szeroki,rybiuśmiechmissMinchinrozciągnąłsięjeszczeszerzej:
–Jakieżtoniezwykłedziecko!–wykrzyknęła.–Jakieżprzemiłe!
–Tak–potwierdziłkapitanCrewe,przyciskającSarędoserca.
–Tomojekochanemaleństwo.Proszęsięniądobrzeopiekować,miss
Minchin.
Przezkilkanastępnychdni–ażdoczasu,gdyojciecwyruszył
wpodróżpowrotnądoIndii–Saramieszkaławrazznimwhotelu.
Zwiedzającmiasto,wstępowalirazemdodużychsklepówikupowali
najrozmaitszerzeczy;niewszystkieznichbyłySarzepotrzebne,
toprawda,alekapitanCrewebyłczłowiekiemmłodymiprędkim,
acórkękochałogromnie,więcpragnął,bymiaławszystko,cotylkojej
siępodobałoicopodobałosięjemusamemu.Wtensposóbwspólnymi
siłamizgromadzilizapasodzieży,ażnazbytwytwornej,jak
nasiedmioletniedziecko.Byłytamaksamitnesukienki,obramowane
drogimifuterkami,sukienkihaftowaneinaszywanekoronkami,
kapeluszezwielkimi,puszystymipióramistrusimi,gronostajowe
mufkiikołnierzeorazpudełkapełnetakiejilościchusteczekdonosa,
rękawiczekijedwabnychpończoch,iżpanienkisklepoweszeptały
sobiewucho,żetadziwnadziewczyneczkaowielkichpoważnych
oczachmusibyćconajmniejzagranicznąksiężniczką–możecórką
jakiegośindyjskiegoradży.
Obeszliwielesklepówiprzyjrzelisięwielulalkom,dużym
imałym,czarnookiminiebieskookim,ubranyminieubranym,zanim
wreszcieznaleźliEmilkę.
–Onamusibyćinnaodinnychlalek–mówiłaSara.–Przede
wszystkimmusipatrzećtak,jakgdybysłuchałatego,cojadoniej