Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mówię.Całykłopotzlalkamipoleganatym,żeonaniesłuchają.
Powielunieudanychpróbachpostanowiliiśćpieszoiprzyglądać
siękolejnowszystkimwystawomsklepowym,poleciwszywoźnicy
jechaćkrokwkrokzanimi.Minęlizetrzyskładyzabawek,nawetnie
zachodzącdośrodkaijużdochodzilidoniewielkiego,bynajmniej
nierzucającegosięwoczysklepiku,gdySaranaglewzdrygnęłasię
iścisnęłamocnoramięojca.
–Tatusiu!–zawołała.–ToEmilka!
Rumieniecwystąpiłnajejtwarzyczkę,awzielonychoczętach
miałatakiwyraz,jakgdybyspostrzegładobrzesobieznajomą
serdecznąprzyjaciółkę.
–Właśnietunanasczekała!–rzekła.–Chodźmydoniej.
–Wieszco,mojadroga–odrzekłojciec–mamwrażenie,żektoś
powiniennasjejprzedstawić.
–Dobrze!Typrzedstawiszmnie,ajaciebie–rzekłaSara.–Ale
jająpoznałamodrazu,ledwojąujrzałam…więcmożeionamnie
poznała.
Ibyłobardzomożliwe,żeEmilkająpoznała;wkażdymrazie
miaławoczachwyrazbardzomądry,gdySarawzięłająnaręce.Była
tolalkadużychrozmiarów,lecznietakduża,byniemożnajejbyło
nosićnarękach;miałaprawdziwewłoski,spływającefalą
złocistokasztanowychkędziorków,anadjasnymi,siwymioczkami
kreśliłysiędwałukigęstychrzęs,niemalowanychfarbą,lecz
prawdziwych.
–Takjest–mówiłaSara,trzymającjąnakolanachiprzyglądając
sięjejtwarzy–takjest,toEmilka!
KupiliwięcEmilkęinatychmiastudalisięzniądosklepu
zkonfekcjądziecięcą,gdzieprzymierzanodlaniejubrankarównie
wspaniałe,jakte,któremiałaSara.Dostaławięcsukienkikoronkowe,
aksamitneimuślinowe,chusteczkidonosa,futerka.