Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
finałwielokrotnie,kiedyAndrzejusłyszałzew,naktóry
jajakośbyłamgłucha.Obrazdochodzącegowemnie
Krzyśkaregularniepomagałmojemumałżeństwu.Inie,
nieczułamsięprzeztowinna.Niezdradziłabymmęża.
Kochałamcapa.Nawetjeśliniepamiętałomoich
uro​dzi​nach.
Sorki,przystojniaku,alejabzykamsiętylko
zKo​wal​skim.
Cholera…Dobra,laska,zmienięnazwisko,aty
będzieszmusiałanaprawdęsiępostarać,żeby
mitowy​na​gro​dzić.
Śmiałamsię,podchodzącdozajadającychsięciastem
kolegów.Zebralisięjakzwykleprzytakiejokazji
wkonferencyjnej,gdzienadługimstoleprzygotowałam
poczęstunekdlazespołu.Terazsiedzieliprzynim
iudawali,żewcalenieinteresujeichpotencjalnybiurowy
romans.Myśl,żeciwszyscyludzieuważają,
żemogłabymsypiaćznajprzystojniejszymgościem
wfirmie,błyskawiczniepoprawiłamitenpodłynastrój
trzymającymnieodrana.Noicoztego,żeminęłam
magicznąbarierę,zaktórąkobietystająsię
nie​wi​dzialne?Jawciążby​łambar​dzowi​dzialna.
PaniMałgosiu…Dyrektorpodszedłdomnie
zlekkimmarsemnaczole.Niedostałemodpanitego
ze​sta​wie​niadlaza​rządu.
Kurwa!Akuratterazmogłabymbyćniewidzialna.
Zestawieniebyłonapendrivie,atenwciśniętywport
USB.Wdomowymlaptopie.Inie,niebyłamnatyle
mądra,abyzrobićkopięwchmurzealboprzynajmniej,
postaremu,wysłaćsobienae-maila.Idiotka.
Kom​pletna,nie​re​for​mo​walnaidiotka.
Przepraszam,paniedyrektorzewymamrotam,
uni​ka​jącwzrokumęż​czy​zny.Zo​sta​wi​łamwdomu.
WprzeciwieństwiedomnieiKrzyśkadyrektorŻabiński
nieprzeklinał.Nigdy.Nawetwówczas,gdyjego
analityczkaspieprzyła.Ztejprzyczynytylkonamnie