Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wniczymnieprzypominałybujnegoogroduzezdjęcia
zamieszczonegowofercie.Przemknęłojejprzezgłowę,
żemożetowinaporyroku.Wiosnadopierosię
przymierzaładoupiększanianatury;możewrozkwicie
ogródrzeczywiściewyglądałokazalej?Czasyteraztakie,
żewszystkosięzmieniazdnianadzieńwzależności
odludzkichkaprysów.Możeilaszadomemjakaś
pazerna,bezmyślnazarazawycięła?
Malwinazastygłaobokniejiwszelkiebodźceprzestały
doniejdocierać.Pozajednym.Osłupiałeipełne
obrzydzeniaspojrzenieutkwiławjednympunkcie.Tuż
zafurtką,pomiędzyniskimiiglakami,tkwiłbrodaty,
uśmiechniętyfiluterniekrasnalzrumianymipyzatymi
policzkami.Miałciemnoniebieskikubraczek,wgipsowej
ręcedzierżyłlampętypukarbidówka,agłowęosłaniała
muniecoprzekrzywionaczapka,któraMalwinie
skojarzyłasięzwojskiem.
–Cotojest?!–wysyczała,kiedygłosjejwrócił.–Gdzie
tymnieprzywiozłaś?!Niemamowy,żebym
tumieszkała!Tojest...Tojest...–zabrakłojejsłów.
–Ja?–zdziwiłasięEliza,odrywającsięodkontemplacji.
–Przecieżjaniemamprawajaz...–urwała,bodostrzegła
wreszcieto,coprzyjaciółkętakzbulwersowało.Doskonale
znałaniechęćMalwinydoogrodowychdurnostojek.
Krasnalezajmowałynatejliściezaszczytnepierwsze
miejsce.–Przestań.Jednegojakośprzeżyjesz.Wielki
bardzoniejest,zdomupewniegonawetniewidać,ajak
będziemywychodziły,ominiemygowzrokiem...
–Alejest!Ijaotymwiem!–warknęłaMalwinairzuciła
jejwściekłespojrzenie.–Tunicniejesttakie,jak
nazdjęciu!Dlaczegotegoniesprawdziłaś?!Niespędzę
tygodniapodjednymdachemztągipsowąszkaradą!