Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powodówswojejniechęcidowszystkichkrasnaliświata
orazsąsiedztwacmentarzyiłypnęławrogo
wewskazanymkierunku,zatrzymującsamochód.
Pochwiliwrogośćwniejniecosklęsła.
Nawprostwjazdustałdużyjednopiętrowybudynek
zwieńczonyspadzistymczerwonymdachem,zktórego
kudwómmilczącymkraśniczankompołyskiwałylśniące
szybywykuszowychokien.Dodrzwiwejściowych
prowadziłpodpartydwiemakolumnamiganek.Przed
domemnanieśmiałozieleniejącychtrawnikach
nasadzonogrupybezlistnychaktualniekrzewów,zaś
wzdłużotaczającegoposesjęmururosłybrzozy,których
delikatnegałązkikołysałysięnawietrze.
Ponieważbramabyłaotwartanaoścież,Malwinabez
wahaniawjechałanaposesjęizaparkowała.
–Olszynektużadnychniewidzę–oznajmiła,
wysiadając.–Tosięchyba„Brzezinki”powinnonazywać.
–Olszynajestzadomem.Ztamtejstrony.
–Dosamochodupodszedłstarszyjegomość,azanim
stanęłamilczącamłodakobieta.–Tukiedyśteżrosła.
Przestała,kiedywłaścicielepołożylikostkęnapodjeździe.
Dobrzezrobili,botustrasznebłotobyłopodeszczach.
Pewnieprzyokazjipodsuszyligrunt,bowszystkiekrzaki
poschły.Notoposadzilibrzozy...Panietuchybapierwszy
raz?
MalwinaiEliza,którarównieżzdążyławysiąść,
jednocześnieskinęłygłowami,przyglądającsięukradkiem
niedobranejparze.Mężczyznabyłwysokiichudyjak
szczapa.Paltomiałrozpięte,bomimowiatrubyłodość
ciepło.Malwinanatychmiastdoceniładobrejjakości
marynarkę,zaśElizazniedowierzaniemwpatrywałasię
wwyglądającąspodgarniturujedwabnąkamizelkę.Siwe,