Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Johnzostawiłportfel,garśćmonetikluczykinastole,
takjaktorobiwdomu.Biorędorękipękatą,
impregnowanąpotemskórzanąkabzęizaglądam
dośrodka.Ulatujestęchłyzapachisłychać,jak
przegródkiodklejająsięodsiebie.Wportfelupanuje
bałagan–wyobrażamsobie,żetakisammójmąż
mawgłowie–wszystkojestprzemieszane,posklejane,
poplątane,jakpokazanowbroszurach,którewidziałam
wgabinetachlekarskich.Znajdujękarteczki
zbazgrołaminiedoodczytania,wizytówkiludzi
zmarłychdawnotemu,zapasowykluczykdosamochodu
sprzedanegoprzedlaty,nieważnenaprzemian
zważnymilegitymacjeubezpieczalniAetnaiMedicare.
Mogęsięzałożyć,żenieporządkowałportfela
conajmniejprzezdziesięćlat.Nierozumiem,jakmógł
siedziećnatakiejcegle.Nicdziwnego,żeciągleboli
gokrzyż.
Wsuwampalcedoprzegródekiwyciągamzłożoną
naczterykartkę.Wprzeciwieństwiedopozostałych
rzeczyniewyglądatak,jakbyleżałatamodzawsze.
Prostujęjąiwidzęoderwaneodczegośzdjęcie.
Wpierwszejchwilimamwrażenie,żetozdjęcie
rodzinne–grupaludzistoiprzedbudynkiem.Ale
nikogonierozpoznaję.Gdyodginamponaddzierany
brzegnadole,wyłaniasiępodpis:ODTWOICH
PRZYJACIÓŁZPUBLISHERSCLEARINGHOUSE!
Muszęwyjaśnić,żetafirmawysyłkowawprost
zasypujenaslistami.Swegoczasu,jeszczenapoczątku
choroby,Johndostałbzikanaichpunkcie.Zawsze
wypełniałzałączonekuponyloteriiiodruchowo
zamawiałprenumeratękompletnieniepotrzebnychnam