Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pamiętam,kiedyostatniopromieniesłońcapadały
bezpośrednionamojączaszkę.Naczubkupozostały
nędzneresztkiowłosienia,cienkieidelikatnejak
meszeknagłówceniemowlaka.Rozwiewanewiatrem
długiekosmykiplącząsięitańcząwokółgłowyniczym
smętny,zamotanyturban,aleterazwogólesiętymnie
przejmuję.Gdypoklimakteriumprzerzedziłymisię
włosy,straszniesięmartwiłam.Byłomiwstyd,jakbym
zrobiłacośzłego,ibałamsię,copowiedząinni.Przez
całeżycieczłowiekdręczysiętym,coludziesobie
pomyślą,chociażwiększośćtaknaprawdęniemyśli.
Kiedyjużpomyślą–toprawda,zdarzaimsię,choć
rzadko–zwyklejesttocośzłego,aletrzebaich
podziwiaćprzynajmniejzato,żewogólecokolwiek
postaniewichgłowach.
Zerkamzasiebienastyropianowystojaknaperukę.
Głowanadaljestprzymocowanadoblatu,niewygląda
jużjakmojatowarzyszka,leczmierzymniewzrokiem,
ocenia,pyta:„Psiakrew,cośtyprzedchwilązrobiła?”.
Niespoglądamdolustra.Wiem,żewyglądamjak
półżywa.Nieważne.Jużmilżej.
*
Przedsobądostrzegambudynek,któryzczymśmisię
kojarzy.Jestniskiirozległy,maturkusowydwuspadowy
dach,wyblakłyodsłońcapodziesiątkachlat.Naścianie
namalowanokoniaipowóz.Wkońcuwidaćszyld
znapisemSTUCKEY’S.
Nawakacjachzdziećmi,KevinemiCindy,często
zaglądaliśmydosklepówtejsieci,żebykupićfirmowe
batonikizorzechamipekanowymiiwypićcierpkąkawę.