Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DŁUGIM,UWAŻNYMSPOJRZENIEMoceniłodległość
iskoczył.Równiebyłszeroki,stanowiłraczejpłytkąpozostałość
powykopie,któryprzezlatawypełniałsięziemiąizielskiem,tak,
żeotym,żejest,świadczyłaprzedewszystkimregularnośćkonturu,
anieto,stanowiłjakąśprzeszkodę.
MimotoMuszkaniezdołałgoprzeskoczyć.Itaksamojakzawsze
przewróciłsię,niesięgającstopamidrugiejstrony.Próbującsię
ratowaćprzedupadkiemwyciągnąłprzedsiebieręce,cosprawiło
jednak,żeupadekbyłjeszczebardziejprzykry.Muszkaodbiłsię
bowiemodziemi,jakbytoonananiegospadała,aonodpychał,
iwykręciwszysięwbokuderzyłbiodremosterczącyzrowukawałek
deski.Przegniłejjużodwilgoci,rozmiękłej,więcdrzazgamikaleczyć
niemogła,alewystarczającokanciastej,abyuderzeniebyłobolesne
iniepokojące.
Muszkazsunąłsiępotrawiewdół,nadnorowu,ileżałprzez
chwilębezruchu,żebyusłyszećjaknaprawdęmocnyjestból.Nie
patrzyłjeszczenatomiejsce,zktóregopromieniował,niechciał
gotymspojrzeniemrozzuchwalać.Niekrzyknąłnawet,tylkoprzygryzł
wargi.Leżałnawznak,zrozrzuconyminogami,głowęmiałwyżej,
więcdobrzewidziałswojestopywsandałachzzaśniedziałymijuż
trochęsprzączkami.Deska,októrąsięuderzył,tkwiławziemijak
grzbietzagrzebanejwszlamieryby.Przesunąłponiejdłonią,poczuł
oślizłeciepło.Krew,pomyślał,napewnomojakrew.
Poderwałsięprzestraszonyiwspiąłszybkonaniewielkąpochyłość
wykopu.Zsunąłjednąstronęspodenekiobejrzałmiejsce,wktórym
pulsowałból.Pręgabyłaróżowa,nabiegłajedyniekilkoma
czerwonymikropkami.Najwyżejzsinieje,oceniłzulgą.
Pośliniłpaleciprzeciągnąłponiejwilgotnąopuszką.Apotem
przykucnąłi,trzymająccałyczasodsuniętyściągaczspodenek,
swobodnąrękąrozgarniałtrawę.Znalazł,szarpnął.Liśćbabkibyłmały
izapiaszczony;poplułnaniego,otarłołokieć,iprzyłożyłdobiodra.
Otrzepałdłonie,wyprostowałsię,przyjrzałnogawkomsięgających
zakolanospodni,ciemnozielonasmugaznaczyłastronę,naktórą
upadł.Potrząsnąłnogą,sandałbyłluźny,zbytluźny.Toprzezto,
pomyślałMuszka.Poślizgnąłemsię.