Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przytłoczoneprzezinnemartweciała.Musiałysięliczyćzsąsiednimi
umarlakami,więcniemogłyrobićnamnumerów.Inierobiły.Nie
gasiłyświeczek,nawetnawietrze,niedawałygłupichznaków.
Trzymałygardęzupełniemartwe.Jakprzyzwoitekobiety.Tomoja
kolejnarefleksjażyciowa.Umarłyliczysiętylkozinnymimartwymi.
Ażywibojąsięumarłychbardziejniżżywych.Zaskakujące.
Lilu,jestwieczór...zdumiałasięmatka.Chceszteraziść
nacmentarz?
Notak.Zapadłwieczór.Wtelewizjileciałulubionyserialbabci,
nainnymkanalewtymsamymczasieulubionyprogramprababci.
Zażyciakłóciłysię,któraobejrzyswoje.Todlategotakstukały
ipukały.Chciałampowiedziećotymmamie,alepatrzyławprzestrzeń,
awtedylepiejbyłoniezaczynaćzniąpoważnychdyskusji.
Możewnajbliższąniedzielę?Uśmiechnęłasięprzezłzy.
Wniedzielętojużniebędzietosamo.Zwłaszczarankiem.
Kiwnęłamjednakgłową.
Doczesneochędóstwobabciiprababcitakżestanowiłoproblem,
któregomatkaniewidziała.Wdomustałytrzyszafy.Awłaściwie
dwie,tylkojednanacałąścianę.właśniezajmowałybabcia
zprababcią,amałą,wkorytarzujaimama.Pośmierciprababcinic
niezostałoztejszafywyjęteioddane,podobniepośmiercibabci.
Zastanawiałamsięczemu.Czynietrzebabyoddaćwszystkichrzeczy
dojakiegośzakładuopiekispołecznej?
Jakizakładopiekispołecznejpotrzebujeubrańtwoichbabć?
mruknęłamatka,kiedyotospytałam.
Taksięrobi,żebypożegnaćsięzezmarłymipowiedziałam.
Niepyskuj.Mamapopatrzyłanamnieprzeciągle.
Niepyskowałam,chociażwtedyzrozumiałam,żechociażmasz
rację,aleniejesttowygodnaracja,doroślitwierdzą,żejesteś
bezczelna.
Niepyskujępowiedziałampoważnie.Trzebaoddaćrzeczy
babciiprababci.Onebytegochciały.