Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Guzikprawda.Niemiałampojęcia,czybytegochciały.Poczyjejś
śmiercizazwyczajmówimy,żeumarłypatrzyzgóryalbochciałby
tegoczytamtego.Nam,żywym,topasuje,martwiniesąwstaniesię
bronić.Niemogązaprotestować,jeślikarczujemyichulubionyogród,
twierdząc,żeonibytakchcieli.Niemogązaprzeczyćsłowom„nierób
tego,oninapewnobytegoniechcieli”.Sąbezsilniwobecnaszego
„babciachciałaby,żebyśmysięcieszyły”.Mojababciaiprababcianie
umarły,dlategoanisięniebroniły,aninieprotestowały.Przeciwnie.
Obiesobiesiadłynafotelikach(poznałamtoposzalubabci,który
zawędrowałnapodłokietnik)ipatrzyły,jakmamamęczysię
zzawartościąichszafy.Boonawkońcusięnatozdecydowała.
–Pomożeszmi,Lilu?–spytałazrezygnowana.
Najwyraźniejtakapracająprzerastała.Jamiałamdwanaścielat,ale
szybkobymsięztymuporała.Poprostuwszystko,jakleci,
wpakowałabymdoworaizawiozładonajbliższegoszpitala.Czemu
doszpitala?Słyszałam,jakjednasąsiadkaotymmówiła.Mążjej
umarłiopowiadałainnejsąsiadce,że„zebraławszystkierzeczyKazika
izawiozładoszpitala”.Proszępani,czypaniwie,żeonibardzosię
ucieszyli?Botam,niechsobiepaniwyobrazi,trafiamnóstwo
bezdomnychioniniemająsięwcoubrać.Właśnie.Przychodząztymi
swoimizasikanymirzeczamiiwkładająpiżamy,apotem,gdy
wychodzą,towiepani,niedająimprzecieżtychzaszczanychszmat.
Wszystkowiedziałam.Zaszczaneszmaty.Bezdomni.Nieważne,
żewżyciuniewidziałambezdomnejkobiety.
–Trzebazawieźćdoszpitala–doradziłam.
Właśnie.Należałozrobićdobryuczynekipomócnieszczęsnymbez
dachunadgłową.Skoroniemielidomu,toniechbychociaż
odszykowalisięwubraniababciiprababci.
–Cotyznówmówisz?–zdumiałasięmatka.–Akomuprzypadną
dogusturzeczypoprababci?
–Tocoznimizrobimy?–spytałam.
Matkawzruszyłaramionami,apotemzaczęłazdejmowaćubrania
zwieszaków,sztukaposztuce.Zachowywałasięprzytymniczympani