Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MEMENTORW2010JoannaMaciejewskaSIEDEMPROCENTSZANS
PoruszająsięterazobojewtymsamymrytmieichoćRinnieznajeszczeimieniakobiety,wie
już,żezakilkagodzinwhotelowympokojuzatańcząjeszczeraz,dotejsamejhipnotycznejmelo-
dii,kiedyjużzedrzezniejbioskórę.
*
Poranekpachniekawą,przygotowanąprzezzautomatyzowanąobsługęapartamentu,ijejaromat
wypełniaprzestrzeńwcześniejprzesyconązapachemichpotu.Rin,wsamychbokserkach,przysia-
danałóżku,trzymającdwakubkiparującegonapoju.
Aliceprzeciągasię,mrucząc,jeszczeniedokońcaprzebudzona.Wświetledniajejnaturalna
skórawydajesięblada,choćpoliczkiróżowiśladrumieńca,gdykobietaotwierawreszcieoczy.
Rinbezsłowapodajejejkubek,aleAlicekręcigłową.Wyślizgujesięzpościeli,nieowijasię
niąiprzezchwilęRinmożepodziwiaćjejgiętkieciałowblaskuporannegosłońca.Widok,który
budziogieńwsercu,iRinledwoopierasiępokusie,bywziąćwramiona,apóźniejwrócićznią
dołóżka.Choćwjejruchachniemazażenowania,nieulegawątpliwości,żeAlicesięspieszy.
Pracujędzisiajmówikobietaniemalżeprzepraszająco,jakbydomyślałasięścieżek,który-
miwędrująmyśliRina.
Sprawnymiruchamiwciąganasiebiebioskóręinaekranienadgarstkowymzmieniajejusta-
wienia.Materiałtężeje,nieprzyklejasięjużdokrągłościAliceiciemnieje.Wmniejniżpiętnaście
sekundbioskórastajesiękorporacyjnymkombinezonem,zlogiemUniPharmanapiersi.
AlicepochylasięjeszczekuRinowiijejpełneustamuskajągowpocałunku,jakbywciążgo
kusiła.Nadgarstkiemprzesuwanadjegodłoniąibransoletkakomunikacyjnamężczyznysygnalizu-
jezapisanienowychdanych.
Odezwijsiękiedyś.Alicebierzekubekzjegorękiipociągaszybkiłyk.Odstawianaczy-
niewdrodzedodrzwi.Jeślimaszochotę.
Pozbawionyobecnościkobiety,pokójhotelowywydajesięzbytdużyiprzerażającopusty.
Choćgdzieśztyługłowywciążjeszczewspominanocneuniesienia,nanowosmakująckażdymo-
mentspędzonyzAlice,Rindopijawłasnąkawęisięgapoubranie,bojejpośpiechprzypominamu,
żeionmacośdozrobienia.
*
ŚlizgaczewchodząwostryzakrętiRinzszerokimuśmiechemprzenosiciężarciałanalewąstronę.
Kroplezewzburzonejsilnikamifalipryskająwpowietrze,skrząsiępoddotykiempromieni.Każdy
oddechwypełniapłucawilgociąisolą,asłońcegrzejetwarzipodstępniepróbujeoślepićprzymru-
żoneoczy.
ZaRinemurwanynagleryksilnikajakskowytrannegozwierzęciaogłasza,żejedenzuczest-
nikówodpadłzwyścigu.Zbytostryzakręt,wymagającynietylkokontrolinadślizgaczem,ale
iidealnegowyczuciarównowagi,prawdopodobniepokonałzbytpewnegosiebieczłowieka,lecz
Rinnieoglądasięnainnych.Podziwianiecudzejporażkijeststratączasu,kiedywłasnezwycięstwo
zdajesięnawyciągnięcieręki.
Ryksilnikówkonkurujezrykiemfal,którychpotężnełukirozbijająsięonadbrzeżneskały,
iRinlawirujepomiędzydwomażywiołami,świadom,żekażdymożeprzynieśćmuzgubę.Nasamą
myślokrzykpełenradościiwyzwaniawyrywamusięzpłuc.Niechżywiołypróbują,niechwal-
cząojegożycie,boichwygranawydrzezwycięstwokomuinnemu.Rinodganiaponureobrazy
wkradającesiędojegoumysłuipróbujeniepamiętać,żejegowłasneciałowydałojużnaniego
wyrok.Wypadeknawyścigachprzyspieszytylkonieuniknione.
9