Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żadenproblem–cizuchwalcypotrafilizafundowaćnam
naprawdęszokującewidoki,alatryny,którestały
natyłachdomów,naniecooddalonympolukartofli,
doskonalesiędotegonadawały.Byłytoproste
drewnianebudkizdwojgiemdrzwi,doktórychprowadziły
schodki.Wyciętewdrzwiachsercasłużyłyjednocześnie
jakooknaiwywietrzniki.Wewnątrzznajdowałosię
siedziskozokrągłymotworem,apodnim,dośćgłęboko,
stałowiadro,którenależałoregularnieopróżniać.
Wyjmowałosięjeodtyłu,przezruchomąklapę;pojej
otwarciumożnabyłozobaczyćnietylkosamkubeł,ale
itekolistewycięciawdesce;trzebabyłotylkozerknąć
ukośniedogóry.Jedenzchłopców,Hans,zdiabelską
satysfakcjąwyczekałnamoment,gdyobawychodkibyły
zajęte,podprowadziłmniedonichpocichuiostrożnie
otworzyłklapę–jedenrzutokawystarczył,byzostawić
wpamięciniezatartewrażenie.
Innegorodzajuprzygodąbyłyprzejażdżkiłodzią,
łowienierybczyszukaniekoni,puszczanojebowiem
wolno,gdyniebyłypotrzebne.Natymwąskimkawałku
ląduniewiązałosiętozżadnymryzykiem–pozatym,
żepóźniej,kiedyznowumiałybyćużyte,trzebaichbyło
szukaćgodzinami,aczasemicałymidniami.Wozykonne
stanowiłyjedynyśrodektransportuludziitowarów,jeśli
niebraćpoduwagępowolnychłodzi.(Ruchpojazdów
motorowychbyłnacałejmierzeizakazany).Kiedy
wreszcieznajdowaliśmynaszekonie,schwytanieichbyło
kolejnymciężkimzadaniem.Nawetjeślikarmiliśmy
zwierzętachlebemnaprzynętę,próbaichzłapaniaczęsto
kończyłasięniepowodzeniem.
*
Bratmojegoojca,Karl,byłcenionymiutalentowanym
malarzem,aleiojcieclubiłmalować.Często
towarzyszyłemmuzpapieremipastelami,aonpowoli
otwierałmioczy.Zacząłemdostrzegaćodcienie,formy,
linieikontrasty–toonobudziłwemniewyczucieimiłość
domalarstwa.Zwróciłteżmojąuwagęnarozmaiteptaki,
ichwołaniaiśpiewy.Nas,dzieci,najbardziejjednak