Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iunikającwzrokuMarkaRowleya.Przezkilkaostatnich
minutporządkowałamyśli,więcmiałajużułożoną
wgłowiemowę,którąwygłosi,składającwypowiedzenie.
–Proszę,siadaj,Liz.–Conrad,cojązdumiało,wskazał
jejmiejscenakanapieoboksiebie,aniekrzesło,które
zajmowałapodczasrozmowykwalifikacyjnej.Usiadła,
powtarzającwmyślachprzygotowanewymówienie
iobiecującsobie,żekiedytylkostądwyjdzie,pogna
dodomuzobaczyćdzieci.
Naglepoczułasięrozwścieczonakumoterską,koteryjną
postawątychpięciumężczyzn,tym,żedalitęposadę
Claudii,dziewczynieszefa,bopasowała
doimage’utwardej,wrednejzołzy,któryichjednocześnie
przerażałipodniecał,ają,znaczniezdolniejszą,odprawili
jakowciskającąkitblagierkę.
Możetobędziekolejnykatastrofalnybłąd,przezktóry
przylgniedoniejłatkahisteryczkialboagresywnejbaby,
botymidwomaepitetamizazwyczajzbywanowszelkie
kobieceprzejawyniesubordynacji,alemiałatogdzieś.
Niewyjdzie,dopókinieodpłaciimpięknymzanadobne.
Zprzyjemnościąpowieimtoiowootym,żemęskie
wartościniesąjedynymaninawetnajlepszymsposobem
prowadzeniainteresów.
–Conradzie–zaczęła,wysuwającwojowniczo
podbródek.–Wiem,cozarazodciebieusłyszę.Ale
najpierwsamachciałabympowiedziećdwasłowa.
–Ależoczywiście.Oddzisiajwszyscybędziemymusieli
cięsłuchać.
–Chciałampowiedzieć,że...–Urwała,bowłaśniedotarł
doniejsensjegosłów.–Masznamyśli...
–Naturalnie.Nieróbtakiejzdziwionejminy.Zawsze
wiedziałem,żemaszprawdziwytalentdotworzenia
programu,dlategocięzatrudniłem,nalitośćboską.Ale