Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żebyłotutakczystoischludnie.Ijeszcze
teprzygotowanewlodówceobiadki…
NiewstydcitakwykorzystywaćOksanę?Jest
niedziela,onarównieżzasługujenaodpoczynek!
powiedziałam,siadającnakanapie,żebywłożyćbuty.
Nocośty,przecieżonakochaomniedbać!
MójBoże.Ijaposzłamdołóżkaztympalantem?
Właściwietodobrze,żemniewyganiał,terazsama
chciałamsięstądjaknajszybciejulotnićizapomniećotej
historii.
Nimzamknąłzamnądrzwi,stanęłamwprogu
ispojrzałamnaniegojeszczeraz.
Niktztwojejrodzinysięotymniedowie,prawda?
Przewróciłoczamizezniecierpliwieniem.
Tak,tak,nikt.Jużzapomniałem,kimjesteśrzucił
minapożegnanieizatrzasnąłzamnądrzwi.
Gdyznalazłamsięwwindzie,spojrzałamnamoje
odbiciewlustrzeiprychnęłam.Oczyiszminka
rozmazane,jakbymsięświetniebawiłaprzezcałąnoc.
Zupełnienieadekwatniedorzeczywistości.Wyszłam
zbudynkuiwyjęłamtelefonztorebki,żebyzamówić
sobieubera.Zorientowałamsię,żebateriasię
rozładowała.Nożkurwa,wyśmienicie.Nieznałamzbyt
dobrzetegorejonuWarszawy.Jakmiałamsięteraz
dostaćdometralubtramwajuwkierunkudomubez
możliwościskonsultowaniasięzMapamiGoogle?
Ioczywiściezeroludzinaulicach,bobyłniedzielny
poranek.
Miałmi,skurczybyk,zapłacićzataksówkę!
syknęłamdosiebie,alezaczęłamiść.Jakośsobie
poradzę.Zawszesobieradzę.Wolałammyślećnad
problemaminaturylogistycznejniżwydarzeniami