Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gapienamnieprzeszkadzali.Coprawdapielgrzymitonie
kibice,alepowałachspacerująrównieżdzieci,itoraczej
onepsocą.Mieliśmyjużdośćogryzkówibutelekpopepsi.
Martwaświnkamorskaprzeważyłaszalę.–Uśmiechnął
się.–Wyłączyliśmytenfragmentfortyfikacji
zezwiedzania.
–Mówiłeś,żejesteśgenetykiem.Dobrzepamiętam?
–Tak.
–Ipaleo…
–Paleoantropologiem–dokończyłbezzająknięcia.
–Aktototaki?
–Zarazciwyjaśnię.Tomojewykopki.–Podprowadził
Ewelinędokamiennegoparapetuidumniewystawiłpierś.
–MojeiprofesoraLesiaka.
Ewelinazachłannierzuciłasiędooglądania.
Napiaszczystejścieżceprzystacjidrogikrzyżowej
przedstawiającejgróbJezusauwijalisięstudenci.Kręcili
sięjakmrówkiwobrębieszerokiegonakilkanaście
metrówprostokątaogrodzonegobiało-czerwonątaśmą.
Ziemiabyłaturozgrzebana,różnokolorowa,upstrzona
żółtawymiwapiennymiobłupkami.Pewnączęśćterenu
wygładzonoipotraktowanojaktorturodzinowy
–wrównychodstępachtkwiływniejniczymświeczki
drewnianepaliki,doktórychpoprzyczepianokartki
znumerami.Zatoprzymurzewidaćbyłowykrojone
wziemidoły–obokjednegoznichstałpomarańczowy,
sporychrozmiarównamiot.
–TamleżyBruno–wyartykułowałCezary,aztonu
Ewelinadomyśliłasię,żechodziłoocenneznalezisko.
Zresztąlokalnaprasanieprzestawałabębnić
oznalezieniunaJasnejGórzejakichśstarychkości.
Cozawspaniałyzbiegokoliczności,żeotopoznałakogoś,
ktomaztymwszystkimzwiązek.Oczamiwyobraźnijuż
widziałasiebiewywijającąłopatkąpośródgórekziemi.
Przecieżtaktegoniezostawi!Maotojedynąszansę