Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JASNEŚWIATŁOLAMPY
Wiedzieliśmy,żenaszojciecumiera.
Wiedzieliśmy,żeumierainiebyłytotylkokrótkiechwile
pewności,gdypodskórążyciagromadząsiędrobiny
nekrotycznejtkanki.Gdyprzyglądaliśmysiętej
nieruchomejtwarzypokrytejbruzdamiżycia,cichekroki
śmiercidocierałydonaszychuszu.Jegołóżkozajmowało
największypokójwnaszymdomu,wktórymodczasu
chorobywielesprzętówzmieniłoswojedotychczasowe
miejsce.Byłyodtądpołączoneztrudnąsztukąumierania.
Światłojesiennegodniadocierałotuzawszewpołudnie.
Ożywiałowciążtensamzestawrekwizytów,wiernych
iwytrwałychasystentówśmierci.Namarmurowymblacie
nocnegostolikastałemaliowanykubekzwodą,obok
lampaimilczącyradioodbiornik.Tużoboknapodłodze,
naczarnejbaraniejskórzestałamiskazwodąiniebieski
dzban.Przeznieszczelneoknowsączałasiędopokoju
pewnasiebieniemczyzna,którapanoszyłasię
odniedawnawnaszymmieście.
Otejporzedniauwagęojcaprzykuwałobrazwiszący
naprzeciwłóżka.Niegdyśniedostrzegaliśmy,żeobok
stojącegowłodzirybakajestjeszczejednapostać
wczarnymkapoku,którejkonturydopieroteraz
uwidoczniłysięnamwyraźniej.Mglistepromieniesłońca
wydobywałyzmrokówzarysportuzmorskąlatarnią.Jej
światłoskrzyłosięnaspokojnychfalach,arybackałódź
zdawałasięwolnozmierzaćdoprzystani.
Skromnemebleojcowejsypialnitonęływszarości
porankaiwieczoru.Wmrokubłyszczałyjużtylko
szafkoweuchwyty,poręczekrzesełifoteli,wykonane
niegdyśwnaszejstolarni.Godzinyprzemijałycicho
iniezauważeniejakpiasekwklepsydrze.Czaswciąż
jeszczegromadziłsiępostronieżycianaprzekórtemu,
cowidzieliśmy.
Oknapokojuwychodziłynaopuszczonyogródzestarymi
jabłoniami,naktórychwisiałyniezerwaneowoce.Pod
każdymztychciennikówgromadziłysiękolejnewarstwy
suchychliści.Towłaśnieczerwieńwiszącychjabłek
przyciągałauwagęojcapóźnąjesieniątrzydziestego