Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wnastępnejchwiliwyłaniałsięzfal.Wreszcieminął
parowieczagrożonemiejsceizawinąłdostosunkowo
spokojnegoportu.Międzygigantycznymiolbrzymamiskał
gubiłsięstatek.Naćwierćmiliodzatokipoleciłkapitan
zarzucićkotwicęizarazpotemspuszczonojednąłódź.
Noweżyciewstąpiłowczłowiekależącego
naposłaniu.Porannesłońceprzedostałosiępoprzezszare
pasmaobłoków,akonturychmurnawschodziezapłonęły
czerwienią.Pierwszesmugiświatłaupadłynakołdrę
ibladeobliczeumierającego.
– Podajmiczarnąhebanowąkasetkę,stojącą
nastole,Gomezierozkazał.
Służącyopuściłswemiejsceprzyoknieiprzyniósł
dołóżkażądanyprzedmiot.Pacjentwziąłgodoręki
iukryłpodkołdrą.
– Jestemgotówrzekłpółgłosemdosiebie.Ojcze
Adrianie,jakdługowedługzdanialekarzamogęjeszcze
żyć?
– Niespełnagodzinęodpowiedziałduchowny,nie
spuszczającokazłodzizdążającejszybkokulądowi.
– Czywiecznezbawienieduszytakmałoznaczydla
ciebie?zapytałtwardym,poważnymgłosem
żeostatnieswechwileimyślipoświęcaszsprawom
doczesnym?Tojestbezbożnagrzesznaśmierć.Weźsynu
krzyżdorękiiniebacznaludziprzyjeżdżających,których
słowaoddaląciętylkoodnieba.Niezważajnaświat
ijegowydarzenia.Skierujsweoczyisercekuniebiosom!
Wiecznezbawienielubwiecznepotępienie
ciprzeznaczone,zanimsłońcewzejdzie