Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
którąuwielbiamwludziach,zwłaszczawfacetach.
TotalneprzeciwieństwotakiegoJana,któryswoim
sztywniactwemnawettrupawprawiłbywzakłopotanie.
Jezu,dlaczegojawogóleonimmyślę?Przecieżmam
przerwę!
–Jakcimijatencudownydzień,dziewczyno
odfinansów?–Monikawitamnieśpiewnymtonem.
–Jakzwykle.Nudno.–Wyjmujępaczkęfajek
zkieszeni.–Mójszeftogburjakichmało.
–Gdybymbyłtwoimszefem,napewnonie
pozwoliłbymcisięnudzić.–Nowypodchodzidomnie,
odpalasrebrnązapaliczkęiwyciągająwmojąstronę.
Nachylamsięzpapierosemwustach,akiedypłomień
zajmujebiałąbibułkę,podnoszęwzrokinapotykam
figlarnespojrzenie.Orany,oczyNowegozbliska
naprawdęprzypominająbursztyny.
–Gdybyśbyłmoimszefem,toodrazubymsię
zwolniła.–Zaciągamsiępapierosem,poczym
wypuszczamdymdogóry.
–Tak?Dlaczego?–Wpatrujesięwemnie,nie
przestającsięuśmiechać.
–Staradobrafraternizacja.
Widzęponim,żechybaniezałapał.
–Boregulaminfirmyzabraniaumawianiasię
zewspółpracownikamiiprzełożonym–doprecyzowuję.
MonikazTomkiemwydajązsiebieprzeciągłe„uuu...!”,
aoczyNowegobłyszczą.Wyciągadomniedłoń.
–JestemKarol.Corobiszdzisiajwieczorem?
–Maria.–Ściskamjegorękę.–Wybieramsięnakolację
domeksykańskiejrestauracji.
–Odwołaj.