Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział4
Zhaharpospieszniewyszorowałazęby,apotemzmoczyłaściereczkę,umyłatwarz
iprzetarłamiejscapodpachami,modlącsiędoPotrójnejBogini,żebypozwoliłajejstawać
podwiatrprzyważnychosobach.
Niemogęsięspóźnićmruczałapodnosem,wyciągającbieliznęzszuflady.Nie
dzisiaj.Znalazłaczystąparęspodniodpowiednichdopracy,alejedynatunikazkrótkim
rękawem,jakazostaławszafie,należaładoSholeh.Naszczęścietenodcieńzieleni
podkreślałciemnąkarnacjęibrązowewłosyZhaharniegorzejniżjaśniejsząskóręirude
włosyjejsiostry.
Jednaznichbędziemusiałazrobićwieczorempranieizapewnepadnienanią,skoro
Sholehmusisięskupićnaswoichstudiach.AmożeZeela?
Łatwiejpewniebyłobynauczyćświnięlatać.
Zrobiędziświeczorempranie
powiedziałaZeela.
Zhahar,zaskoczonaofertą,omalsięniepotknęła,biegnącdoalkowy,którasłużyła
imzakuchnię.Miałaochotęzłapaćplecakipognaćnaprzystanekomnibusów,aleSholeh
robiłosięsłabo,jeślipościłyranoiniespożywaływciągudnialekkichposiłków.
Sholeh?
zawołała,wrzucającdoustdwadaktyleismarującseremkawałekchleba.
Muszę
włożyćtwojąostatniączystątunikę.Spróbujęjejniepobrudzić,żebyśmogłajeszczeiść
wniejnazajęcia
.Żadnejodpowiedzi.
Sholeh
?
Zostawwspokoju,
odezwałasięZeela.
Zhaharzaczęłysiętrząśćręce.Położyłachlebnablacie.Zeelamówiłatakimtonemtylko
wtedy,kiedyichsiostrzeprzydarzyłosięcośzłego.
Cosięstało?
Wyrzuconozeszkoły.
Dlaczego?Przecieżpracowałaciężkoitakbardzopragnęłasięuczyć!
Powiedzieli,żeopuściłazbytwielezajęć.
Aleprzecieżsięuczyła!
WgłosieZeelipojawiłasięgorycz.
Niemogłagraćwedługzasadjednolicychizjawiaćsiętam,gdziechcieli,wtedykiedy
chcieli.Więcniemożesiętamdalejuczyć.
Aleprzecieżzapłaciłyśmytylepieniędzy!
Zhaharrozejrzałasięwkoło.Onaijejsiostry
starałysięzcałychsiłstworzyćtudom,aleniewieleudałoimsięosiągnąć.Mieszkały
wnędznymmałymmieszkaniu,jadałynajtańszejedzenieinosiłyużywanerzeczy,żeby
opłacićstudiaSholeh.
Jeśliniepozwalająjejsięuczyć,toczyoddadząnampieniądze?
Tylkotocięobchodzi?Pieniądze?
Nie!
warknęłaZhahar.
Aleniezdołamyopłacićjejinnejszkoły,jeślinamichnie
oddadzą!
Niekłóćciesię,proszę.
GłosSholehbyłzłamanyipozbawionyżycia.
Zhahar,musisziść
dopracy.Niestaćnasnato,żebyśityzawiodła.
Tywcaleniezawiodłaś!
krzyknęłaoburzonaZeela.
Dajmispokój.Niechcęsiędziśobjawiać.
Nicniemogłyzrobić,szczególnieżeSholehmiałarację:jeślichciałyzostaćwMieście
Wizji,któraśznichmusiałazarabiaćpieniądze.
Zhaharzłapałaplecakiwybiegłanakorytarz.Pochwiliwróciłaizawinęłaswojąkanapkę
wserwetkę.Jeśliniespóźnisięzabardzo,możenowystrażnikAzyluniezauważyjej
nieobecnościiudajejsięzłapaćchoćkilkaminut,byskończyćposiłek.
Zhaharkręciłasięniecierpliwie,czekając,nadejdziejejkolej,żebywysiąśćzomnibusu.
Niektórzykierującytrzymalisięrozkładujazdytakkurczowo,żeniedawaliludziomczasu
naopuszczeniepojazdu.Naszczęściekonie,któreciągnęłyomnibusy,wiedziałydobrze,
cooznaczadzwonek,istawałynaprzystankubezwzględunato,czegochciałkierujący.
Kiedywreszciewysiadła,przebiegłaprzezulicęiruszyłaścieżkąprzezzarośniętyteren,
wteoriibędącyniewielkimparkiemdlatych,którychumysłyuleczyłysięnatyle,bychoć