Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Sebastianuśmiechnąłsięszerokonawidokgarścikieszonkowychzegarków,sterczących
zpiasku.Apotemroześmiałsięgłośno,kiedyzpodłożawynurzyłsiępozbawiony
wskazówekkominkowyzegar.
NaOpiekunówiPrzewodników!wybuchnąłLee.Cotyrobisz?
Michael,zaskoczony,zachwiałsięiomalnieupadł.Rzuciłgościomkwaśnespojrzenie
iostrożniewyszedłzeskrzyni.
Totylkonieporozumienie.Jatonaprawię.Wkońcu…
Zpiaskuwynurzyłsiękolejnyzegarekkieszonkowy,niczymbłyszcząca,złotaostryga.
Uczyszświatkraść?
Nie.Michaelzaczerwieniłsięgwałtownieiściągnąłzgłowykapelusz.
Więcocotuchodzi?Leewskazałterenzabaw.
Zwykłenieporozumienieodparłczarodziej,terazjużzrozdrażnieniemwgłosie.
NauczyłeśEfemerękraść.LeespiorunowałwzrokiemchichoczącegoSebastiana.
Wydwajpasujeciedosiebielepiej,niżmyślałem.
UważajnasłowarzuciłMichaelostrzegawczo.
Naświatłodnia…Leezakląłpodnosem.
Doskonalewiedział,żepodwpływemrezonansuludzkiegosercaEfemerasięzmienia.
AnawyspieGloriannyświatreagowałnaludzkieuczuciabardziejniżwjakimkolwiek
innymmiejscu.
Chwilępóźniejwszyscytrzejzatkalisobienosyiodskoczyliodsiebiegwałtownie.
Czarodzieju!wykrzyknąłSebastian.Czytypuściłeśbąka?!
Michaelprychnąłiruchemgłowywskazałpiaskownicę.
Cuchnącezielewyjaśniłprzeznos.Dzikiedzieckotworzyje,kiedyktośprzeklina.
Ajeślizastanawiaszsię,ktoskłoniłEfemerędotworzeniaśmierdzącejpierdamirośliny
zakażdymrazem,kiedyktośzaklnie,uprzedzam,żetoniebyłemja.Odwróciłsię,wskazał
zielskoipowiedziałstanowczo:Leeniewszedłdopiaskownicy,żebysięztobąbawić,więc
nienależałozmieniaćjegosłówwrośliny.
Sadzonkapokorniezniknęławpiasku,alezapachnieulotniłsięrównieszybko,więc
wszyscytrzejodeszlikawałekdalej.
Naprawdęnauczyłeśświatkraść?spytałSebastian.
NiezaprzeczyłMichaelstanowczo,alepotemzawahałsię.Przynajmniejniesądzę.
Powiedziałemtylko…Odszedłjeszczekilkakrokówodpiaskownicyizniżyłgłosdoszeptu.
Powiedziałemtylko,żechciałbymukraśćniecoczasu,żebyGloriannaniemusiałaodrazu
podejmowaćobowiązkówkrajobrazczyniiodpoczęłatrochędłużej.
IodtejporyEfemeraprzynosicizegary?Sebastianznówzacząłsięśmiać.
Tak,tocałkiemzabawne,pókiniemusisznikomuwyjaśniać,skądmaszcaływorek
zepsutychkieszonkowychzegarkówmruknąłMichael.
Wszystkiezepsute?Czyliświatniezakradasięludziomdodomówinie…
NawetnieważsiętegopomyślećpowiedziałMichaelostrzegawczo.Jestemprawie
pewien,żezbierajeześmietnikówwróżnychkrajobrazach.Przynajmniejtakąmam
nadzieję…
MogęspytaćDaltona,czynikomuwAurorzeniezginąłzegarekkieszonkowyalbozegar
nakominekzaproponowałSebastian.Pilnujeporządkuwwiosceinapewnozgłoszono
bymutakątajemnicząkradzież.
Och,bezwątpieniazgodziłsięMichael.Agdybymmiałgarśćdiamentówizedwa
szmaragdywielkościwróblegojaja,zapewnezdołałbymzapłacićzawszystko,codzikie
dzieckozabrałobezpozwolenia.
Jaknazawołaniespodziemizaczęływyskakiwaćklejnoty,ztakąsiłąiprędkością,
żetylkomigałyimprzedoczami.Sebastianzdołałzłapaćjeden.Otworzyłdłoń,popatrzył
naszmaragdipodałgoMichaelowi.Potembezsłowazacząłprzeszukiwaćtrawę.Znalazł
drugiszmaragdilicznediamenty.OddałkamienieMichaelowi,próczjednegodiamentu,
którywrzuciłdokieszenikoszuli.
Znaleźnepowiedziałzuśmiechem.
ProszębardzowestchnąłMichael.Gdybymwiedział,żemogęmiećklejnotynakażde
życzenie,dawnobyłbymbogaczem.
Nigdyniepoprosiłbyśowięcej,niżpotrzebujeszstwierdziłSebastian.
Może.Amożenie.Prawdajesttaka,żedzikiedzieckonierobiłomitakichprezentów,
dopókiniezałożyłemswojegoogroduwogrodachGlorianny.
Lee,którydoszedłdowniosku,żemadośćichprzekomarzanek,ruszyłkubramieogrodu
swojejsiostry.Wślizgnąłsiędośrodkaiposzedłścieżkąkuklombom,którereprezentowały
Sanktuarium.Kiedyśkażdeztychmiejscegzystowałoosobno,odizolowaneodinnychprzez
odległośćinaturęświata.PóźniejGloriannapołączyłaje,żebyOpiekunowieŚwiatłamogli