Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wróciipowienam,ocochodzi.
Jasne.Uspokójsię,człowieku,nakazałsobie.Znowu
tosamo.
Wezwalijeszczekogoś?
Nie.Lucienprzeprowadzainwentaryzację,Reyes
podziewasięniewiadomogdzie,pewnieznowusię
pociął.
Maddoxkażdejnocycierpiałkatusze,alewspółczuł
serdecznieReyesowi,którynieustanniemusiałzadawać
sobieból.
Cojeszczechciałeśmipowiedzieć?Dotknął
końcamipalcówkolumnyprzyschodachizaczął
wspinaćsiępokamiennychstopniach.
Pokażęci,zamiastgadać.
CzyżbybyłotocośgorszegoniżzniknięcieAerona?
Minęlipokójwypoczynkowy,ichazylisanktuarium.
Urządziligo,jakpotrafilinajwygodniej,nieżałowali
pieniędzy.Obitepluszemfoteleikanapy,dobrysprzęt,
lodówkazwinamiipiwem,stółbilardowy,wielki
telewizorplazmowy,naktóregoekranierozgrywałasię
właśniejakaśorgiazudziałemtrzechdam.
Widać,żeParystubyłmruknąłMaddox,leczTorin
przyspieszyłtylkokroku,niespoglądającnawet
naekran.Nieważne...Każdenapomknienie
ouciechachcielesnychbyłoniepotrzebnym
okrucieństwemwobecTorina.Żyjącwcelibacie,tęsknił
zarozkoszą,którejzwyrokubogówzostałpozbawiony.
NawetMaddoxodczasudoczasupozwalałsobie
naseks.
ZwykledostawałymusiępaniepoParysie.Pojawiały
siępodtwierdzą,liczącnajeszczejednąnoc